aktualności
Carlo: Po tej nocy wiedziałem, że poprowadzę Chelsea
Carlo Ancelotti, jak każdy kibic piłkarski, 21 maja włączył odbiornik i śledził poczynania Chelsea i Manchesteru United w finale najbardziej prestiżowych rozgrywek na świecie. Jego obecny zespół przegrał ten mecz po rzutach karnych, jednak zrobił on na nim dobre wrażenie - na tyle dobre, że rok później postanowił on podjąć w nim pracę.
- Oglądałem ten mecz w telewizji, dobrze go pamiętam. Chelsea w pierwszej połowie nie grała dobrze, ale druga to zupełnie inna bajka. Zapadł mi w pamięci piękny strzał Didiera Drogby w samej końcówce, po którym piłka odbiła się od słupka. - zdradza Carlo Ancelotti, który związał się z ekipą The Blues rok po feralnym moskiewskim finale.
- Gra była wyrównana, więc remis był uczciwym rezultatem. Chelsea niczym nie odbiegała do Manchesteru United, ale kiedy doszło do karnych, nie dało się wskazać faworyta. Kiedy przegrali, byłem rozczarowany, bo to za moich obecnych graczy ściskałem kciuki a nie za Diabły. Wiedziałem wtedy, że Londyn będzie kolejnym przystankiem w karierze, polubił mentalność tego zespołu - kontynuuje włoski taktyk.
Co się stało, niestety się nie odstanie. John Terry nie podejdzie drugi raz do karnego, ani Tom Henning Ovrebo nie zniknie raz na zawsze z pamięci kibiców. Co Chelsea nie zabije, to Chelsea wzmocni - i miejmy nadzieję, że w tych rozgrywkach pokażą oni światu pazur i w maju na Wembley kapitan The Blues wzniesie w górę to trofeum.
- Naszym marzeniem jest osiągnięcie maksimum w tych rozgrywkach. Włożymy w to całą naszą siłę, charakter i zaangażowanie, jednak trudno jest przewidzieć, co się wydarzy. Liga Mistrzów to bardzo ciężkie rozgrywki - podsumował 51-letni Ancelotti.
Reklama:
Oceń tego newsa:
kckMU17.10.2010 20:50
"polubił mentalność tego zespołu"
Nie powinno być: polubiłem?
superLAMPARD17.10.2010 14:58
i po co przypominacie o tym finale
saszka17.10.2010 13:57
Ja tez mam nadzieje,ze JT(razem ze swoja ekipa) w maju na Wembley uniesie to trofeum do gory.