aktualności
Visor i Loczek: Żegnaj, Ray!
Pogadać, poskarżyć się, polamentować oraz w pewnym sensie pożegnać się. Przestawiamy Państwu wspólną pracę redaktora Loczka z etatowym felietonistą Visorem oddającą hołd naszemu byłemu asystentowi. Serdecznie zachęcamy do lektury!
Czy można zacząć od tego, że Ray Wilkins na Stamford Bridge pojawił się w roku 2008, kiedy do współpracy namówił go Luiz Felipe Scolari? Kto chce, niech tak mówi. Warto jednak pamiętać, że obecnie 54-letni Anglik jest produktem akademii Chelsea z lat siedemdziesiątych. Spędził w drużynie seniorów upojnych sześć sezonów (1973-79), a wcześniej szkolił się przez trzy lata w londyńskiej akademii.
Kibice kochali Raya Wilkinsa, którego ochrzcili przydomkiem ?Butch?. Występujący na pozycji środkowego pomocnika Anglik trafiał do siatki rywali trzydzieści razy w prawie stu osiemdziesięciu spotkaniach. Odszedł z zachodniego Londynu w roku 1979, zamieniając Chelsea na Manchester United. W wywiadach podkreślał jednak, jak ważna jest dla niego była ekipa, a swoje odejście argumentował tym, że The Blues spadli do drugiej ligi ? po koszmarnym sezonie.
Ponownie na Stamford Bridge zawitał po 29 latach, kiedy jako asystenta upatrzył go sobie Luiz Felipe Scolari. Portugalczyk ściągnął go w zamian za Stevena Clarke?a, z którym od początku nie mógł znaleźć wspólnego języka. Jak na ironię, po niespodziewanym odejściu Wilkinsa na jego następcę typowany jest właśnie Clarke, który teraz wspiera Avrama Granta w West Hamie United.
Początki pracy ze Scolarim było bardzo udane. Drużyna osiągała spore sukcesy, ale w granicach listopada czar prysnął. Chelsea prezentowała się fatalnie, już na tym etapie praktycznie skreślając się z walki o tytuł. Big Phil w lutym po meczu z Hull City wyleciał w trybie natychmiastowym, a w jego miejsce przybył Guus Hiddink.
I to właśnie podczas pracy z tym holenderskim cudotwórcą Wilkins stał się postacią bardzo zauważalną na Stamford Bridge. Nie był on tylko anonimowym asystentem jak obecnie choćby Bruno Demichellis (Bo jak podejrzewam, to połowa z nas nie rozpozna go na ławce trenerskiej :-). Hiddink mocno promował umiejętności Anglika oraz zaprzyjaźnił się z nim ? na zawsze pamiętać będziemy przyjacielskie gesty i tańce obu dżentelmenów po zdobyciu Pucharu Anglii.
Po przyjściu Carlo Ancelottiego z pozoru niewiele się zmieniło. Patrząc na ławkę trenerską, od razu dostrzegaliśmy uśmiechniętego Butcha u boku króla Carlo. Na jakieś niesnaski pomiędzy panami nie wskazywała także ostatnia biografia Włocha, który w bardzo przychylnych słowach wypowiadał się o Wilkinsie, twierdząc nawet, że miał on olbrzymi wkład w historyczny dublet.
- Jedną z przyczyn naszego sukcesu była fundamentalna rola Raya Wilkinsa, mojego zastępcy i przyjaciela. On jest jednym z tych kilku wybranych, ze szlachetnym duchem, prawdziwą Niebieską krwią w żyłach. Jego serce bije w dwóch językach i właśnie to mi pomogło. Bez niego nie moglibyśmy cieszyć się z wygranych, nie rozpoczęlibyśmy sezonu z ponaddźwiękową prędkością ? oto słowa Carlo.
11 listopada przyniósł jednak niespodziewaną, dla wielu smutną wiadomość. Klub Chelsea za pośrednictwem strony internetowej poinformował, że kontrakt z Rayem Wilkinsem nie zostanie przedłużony. Anglik opuszcza Stamford Bridge, ale dlaczego? Czy to spór z Carlo Ancelottim, który przecież uważa go za przyjaciela? A może poszło o pieniądze czy o Bóg wie jeszcze co.
Dywagować możemy w nieskończoność. Trzeba jednak przyznać, że Chelsea Londyn traci bardzo cenne ogniowo przed kluczowym momentem sezonu. Skoro to Ray Wilkins miał fundamentalny wpływ na ubiegłoroczny sukces, to jak będzie teraz? Osobiście mam pewne obawy co do zbliżającej się przyszłości. Przeanalizujmy, co tak naprawdę umknęło ze Stamford Bridge wraz z odejściem Butcha.
Stabilizacja
Co by nie mówić rola asystenta managera nie jest tak marginalna jak mogłoby się wydawać. Wystarczy wspomnieć, iż znajduję się on ciągle gdzieś niedaleko najważniejszej persony w sztabie szkoleniowym by zrozumieć jego rolę. Dlatego zmiany nawet na tej pozycji mogą ? chociaż nie muszą ? wprowadzić krótką destabilizacje w strukturze. Mówię tu raczej o reakcji piłkarzy i innych pracowników klubu, którym ta decyzja wcale się podobać nie musiała. Rzecz jasna żadna katastrofa nam nie grozi, jednak tak nagłe zniknięcie Wilkinsa (Gdyby mogło się to odbyć chociaż w czasie trwania jakieś przerwy, a nie w samym środku ligowego sztormu) może niektórym na chwilę zawrócić w głowię, czego osobiście bardzo bym nie chciał.
Atmosferę
Mówcie co chcecie, ale nigdy nie przeczytałem, ani nie usłyszałem złych słów na Ray'a napisanych bądź powiedzianych przez kogokolwiek pracującego w klubie. Nie chcę zakładać jak to było za kulisami jednak na pierwszym planie Wilkins, Carletto i piłkarze stanowili szczęśliwą i zgraną rodzinkę. Nawet jeśli przybył na Stamford w kiepskim momencie (Pamiętne chwile ze Scolarim na ławce) został w Cobham zaakceptowany ? i jak się zdawało ? polubiony.
Translator i pomoc naukowa
Nagłówek mało poważny, jednak rzecz jaką mam zamiar pod nim opisać już najbardziej tak. Carlo nigdy nie ukrywał swoich problemów z językiem angielskim na początku swojej kariery na wyspach brytyjskich (Zapadło mi w pamięć kiedy jeden z piłkarzy Chelsea opisywał jak wyzywał mieszanką angielskiego z włoskim). Tymczasem Wilkins władający oboma językami, przez co często sprawował funkcję łącznika między trenerem, a piłkarzami. Piłkarzami, których zdążył on przez rok pracy ze Scolarim i Hiddinkiem poznać na tyle dobrze, by mógł odrobinę pomóc Ancelottiemu na samym początku przygody z The Blues także w tym aspekcie. Nie wątpię, że dał on chociaż parę cennych podpowiedzi.
Spokój w trudnych chwilach
Zdarzają się sytuacje, że manager nie może poprowadzić swojego zespołu z ławki, bądź też wyjść do mediów z różnych względów. Dla nas to jednak nie był problem ? z pełnym zaufaniem posyłano wtedy w bój Ray'a, czy to chodziło o konferencje prasową czy cokolwiek innego, zawsze zastępował swojego szefa godnie.
Druga władza
Wilkins cieszył się w klubie niepodważalnym szacunkiem i sympatią piłkarzy, dzięki czemu nikt nie pozwalał sobie na lekceważenie jego osoby. Jak na asystenta anglik wypracował sobie bardzo silną pozycję w klubie, co miało swoje dobre strony (Brak spięć kiedy Wilkins musiał ?zarządzić? pomiędzy piłkarzami), ale tak samo mogło być przyczyną sytuacji jaką mamy teraz. Czy to jednak wina Ray'a? To w końcu piłkarze, Ancelotti i klub pozwolili mu na to, a zespół przez to gorzej nie pracował. Chociaż na poznanie szczegółów tej sprawy zapewne jeszcze trochę poczekamy. O ile w ogóle doczekamy się rozwiązania...
Coś
Tak, dokładnie - ?coś?. Nie do końca wiadomo co, ale wiadomo że to było. Dzięki obecności Wilkinsa w klubie czułem jakiś rodzaj spokoju o stan drużyny, oraz miałem wrażenie, iż daje on zespołowi coś co trudno będzie odtworzyć następcy. Czym było to ?coś?? No cóż na to odpowiedź zna tylko sam zainteresowany.
Reklama:
Oceń tego newsa:
colin9405.12.2010 01:31
Romek co nieco na grzebał :)
Nejdro12.11.2010 19:19
Jezu, ja tak kochałem tę jego łysinę... ;/
Ray dziękuje za wszystko, dziękuje za to co zrobiłeś dla Chelsea.
Brawa dla Ciebie
disanto12.11.2010 14:19
Świetne :) !
sebastian11112.11.2010 13:53
Szkoda go... dla autorów
Sheller12.11.2010 13:09
Kurcze,ja też bardzo żałuję że odszedł ale patrząc na komenty co po niektórych to może się wydawać że ktoś umarł...
Na prawdę to jest świetny fachowiec ale klub pokroju Chelsea nie zatrudni byle kogo na jego stanowisko.Mimo wszystko na pewno nie będzie to asystent pokroju Wilkinsa.
Nikt nie znał piłkarzy tak jak on,no może jeszcze Mourinho.
Pozostaje mi i innym kibicom podziękować mu za te wszystkie lata świetnej roboty,DZIĘKUJEMY RAY !
Barwny1212.11.2010 13:03
Żegnaj Ray ;/ Wielka strata dla Chelsea Ray był częścią tego zespołu ;(
Nieznany12.11.2010 12:17
Mi tez szkoda Raya. CHce tez poznac dokladny powod.
Ale robienie z tego jakiejs bezsensownej katastrofy... to katastrofa.
Wyluzujcie troche. zadna tragedia.
Pepe12.11.2010 11:57
Macie nie uzasadnione obawy dotyczące odejścia Wilkinsa, być może był ważną częścią zespołu ale jednak tylko asystentem, wiem że to jest dość ważna rola, z resztą napisaliście to w felietonie, ale to Carlo jest szefem, to on ustala skład, odpowiada za wyniki i treningi, a asystenci są jego pomocnikami, więc odejście jednego z nich nie powinno wpłynąć na zespół. Na miejsce Raya przyjdzie jakiś inny fachowiec i z pewnością będzie odwalał kawał dobrej roboty. Na początku Caro potrzebował pomocy kogoś takiego jak on, nie znał zbyt dobrze języka i zespołu, ale teraz po ponad roku pracy w Chelsea jest już w mojej opinii na tyle samodzielny w klubie że świetnie da sobie radę bez angielskiego asystenta.
optimusC4412.11.2010 11:09
Ech ;/ Mam doła ;/ dlaczego on odszedł ? Kochałem go jako część Chelsea ;/ dla mnie on był 13 piłkarzem na boisku,bo Carlo jest tym 12.Szkoda mamy zajebiście wielką strate :-(
Mateuszcfc12.11.2010 11:06
Świetny pomysł !