Wtorek, 23 kwiecień 2024 r.

Osób on-line: 31

Premier League 2010

ChelseaLive

panel logowania

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj sie.

Premier League
Arsenal vs Chelsea
23.04.2024, 21:00
Do meczu pozostało:

Relacja live

shoutbox

Tylko zalogowani mogą dodawać shouty.
Archiwum

aktualności

Okiem redaktora - część 3

dodał: Rasheed 01.09.2014 11:49 źródło: własne

Z uwagi na przerwę w spotkaniach Chelsea spowodowaną okresem meczów reprezentacyjnych, kolejna część Okiem redaktora ukaże się dopiero za dwa tygodnie. Z tego powodu dziś będzie trochę więcej do poczytania i nieco więcej o Chelsea, a właściwie o Fernando Torresie, który przenosi się na dwuletnie wypożyczenie do Milanu.

Już wkrótce, gdy The Blues zaczną rozgrywać zdecydowanie większą ilość spotkań, kolejne części tego cyklu będą ukazywać się coraz częściej. Oceniane będą zarówno mecze Capital One Cup jak i Ligi Mistrzów, tak więc oceny (a może i podsumowanie) ukażą się także po meczach z Schalke i Boltonem.

Plus kolejki

Mecz Evertonu z Chelsea. Coś niebywałego. Spektakularnego. Podejrzewam, że nawet osobie kompletnie nie zainteresowanej futbolem to widowisko przypadłoby do gustu. A przecież chyba nie tak to miało wyglądać. Trudno przypuszczać, by Roberto Martinez czy Jose Mourinho zakładali taki scenariusz. Starcie to już teraz śmiało można określić bardzo poważnym kandydatem do miana meczu sezonu w Premier League. Nie ma w tym żadnej przesady ? nie co dzień ogląda się 9 goli w jednym spotkaniu, z czego 5 zdobytych w ciągu 11 minut. Oczywiście zarówno hiszpański trener, jak i jego portugalski odpowiednik zganią swoich podopiecznych za gorszą postawę w defensywie, ale właśnie przez to oba zespoły stworzyły niezapomniane, widowiskowe show. Mecze takie jak te najdobitniej pokazują za co kocha się ten cudowny sport zwany piłką nożną.

Minus kolejki

Kibice Manchesteru City. Nie miałem przyjemności oglądania całego spotkania The Citizens ze Stoke City, widziałem tylko jego końcówkę. I to, co ujrzałem, wywarło na mnie bardzo negatywne wrażenie. Teoretycznie Garncarze kontrolowali grę w ostatnich minutach tego meczu, ale w praktyce jeden gol wystarczyłby podopiecznym Manuela Pellegriniego do wyrwania choćby jednego punktu. W takich chwilach wsparcie kibiców jest bezcenne. Co natomiast robili fani aktualnego mistrza Anglii? Gromadnie opuszczali stadion, tak, że na minutę przed końcowym gwizdkiem arbitra trybuny świeciły już pustkami. Może mam inną mentalność, ale brzydziłbym się samym sobą, gdybym opuścił swoją drużynę w gorszym momencie. Łatwiej byłoby mi zrozumieć takie zachowanie, gdyby podopieczni Pellegriniego zbierali od podopiecznych Hughesa solidne lanie. Gdyby zbłaźnili się na oczach swoich fanów. Mówimy jednak o jednym golu różnicy. Manchester City chyba za bardzo rozpieścił swoich kibiców w ostatnich latach, do tego stopnia, że co niektórzy najwyraźniej zapomnieli co to jest porażka. Lekcja taka jak ta z soboty na pewno im się przyda.

Słaby Tottenham czy silny Liverpool?

Po dwóch meczach podopieczni Mauricio Pochettino byli liderem angielskiej ekstraklasy. Wyrwali zwycięstwo West Hamowi, rozbili Queens Park Rangers. W poprzedniej części cyklu stwierdziłem, że dopiero mecz z Liverpoolem będzie stanowił dla Tottenhamu miarodajny test. Test, który Spurs oblali. Liverpool nie przegrał z Manchesterem City dlatego, że jest w tym sezonie słaby i nie będzie liczył się w walce o tytuł. Liverpool przegrał, bo głupie, indywidualne błędy popełniali niektórzy zawodnicy, co przecież każdemu się w tych rozgrywkach przytrafi. Pech Liverpoolu polegał na tym, że obrońcy mieli gorszy dzień w meczu, w którym chirurgiczna precyzja jest absolutnie konieczna. W starciu z Tottenhamem wszyscy zagrali już na swoim optymalnym poziomie i takie są tego efekty ? pewna wygrana 3:0. Czy Liverpool jest silny? Tak, zdecydowanie. Czy Tottenham jest słaby? Nie, nie do końca. Tottenham to dobry klub, z solidnym składem, który jednak (przynajmniej nie w tym sezonie) nie powinien przeskoczyć pewnego poziomu. Podopieczni Pochettino mogą rozbijać podobne QPR drużyny aplikując im cztery bramki, ale w starciach ze ścisłą czołówką mają dość niewielkie szanse. Mecz na White Hart Lane niech będzie tego pierwszym dowodem.

"Manchester United wygra ligę"

Życie jest nieprzewidywalne. Eksperci spodziewali się, że Manchester United pod wodzą van Gaala wróci na zwycięską ścieżkę i będzie z łatwością pokonywał kolejnych rywali, szybko wysuwając się na czoło ligowej tabeli. Terminarz był przecież jak z marzeń ? Swansea, Sunderland, Burnley. A jednak piłkarze nie potrafią odnaleźć się w systemie zaproponowanym przez holenderskiego taktyka, czego efektem są zaledwie 2 punkty zdobyte w trzech meczach z drużynami teoretycznie o klasę gorszymi. W tym zespole nic w tej chwili nie działa jak należy. Czy można się było tego spodziewać? Cóż, chyba nie. Sam powiedziałbym, że United potkną się w co najwyżej jednym z tych trzech spotkań. Ale twierdzenie, że Manchester wygra ligę to chyba przesada i nadmierny optymizm. Patrząc na poczynania tej drużyny trudno wyobrazić sobie ich sięgających w bieżącym sezonie po koronę. Przecież mecz z Burnley nie był show jednego aktora ? United nie zmiażdżyli The Clarets. To był wyrównany mecz dwóch drużyn prezentujących podobny poziom.  To się zdarza, owszem. Ale nie trzy razy z rzędu. Transformacja drużyny zdolnej do walki o europejskie puchary w drużynę zdolną do walki o mistrzowski tytuł to nie robota na jeden sezon. Nawet Chelsea się o tym przekonała.

Żegnaj, Fernando

Półfinał Ligi Mistrzów z Barceloną, rok 2012. Fernando Torres dopada do wybitej piłki i przez pół boiska biegnie w stronę bramki strzeżonej przez Victora Valdesa nie atakowany przez nikogo. Prosty zwód, Hiszpan leży na ziemi, a El Nino ma przed sobą pustą bramkę. Strzela gola i zapewnia Chelsea awans do finału europejskiego turnieju, który The Blues później zwyciężą. Nieomal płacząc cieszę się jak dziecko z gola, który daje ukochanej drużynie spokój w końcówce tego szalonego spotkania. Maj, rok 2013. Finał Ligi Europy. Niemoc strzelecką Chelsea przerywa Fernando Torres, który wykłada Artura i daje The Blues prowadzenie. Choć początkowo nieco lekceważąco podchodziłem do tych rozgrywek, cieszę się z całych sił ? bo to finał, bo to jednak duży prestiż, bo gola strzela moja kochana Chelsea. I Torres, który w Lidze Europy czuł się jak ryba w wodzie. Październik 2013, Chelsea podejmuje Manchester City. Sędzia dolicza kilka minut, wydaje się, że nic w tym meczu się już nie wydarzy. Że The Blues zremisują 1:1. W kluczowym momencie Matija Nastasic i Joe Hart popełniają katastrofalne w skutkach błędy. Do piłki dopada Fernando Torres, który z typowym dla siebie uporem podążał za akcją do samego końca. Hiszpan trafia do siatki, dając Chelsea zwycięstwo w końcówce.

Wrzesień 2011. Manchester United do przerwy miażdży Chelsea 3:0. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy do siatki trafia Fernando Torres. Przez kolejne pół godziny The Blues nie są w stanie złapać kontaktu z podopiecznymi Fergusona. W końcu przed swoją szansą staje El Nino. Mija bramkarza i kieruje futbolówkę do pustej siatki. A przynajmniej tak mi się wydawało, gdy unosiłem już ręce w geście triumfu. W rzeczywistości El Nino spudłował. Nie po raz ostatni. Październik 2013. Wspomniany już mecz z Manchesterem City. Ramires posyła cudowną piłkę do Torresa, który staje oko w oko z Joe Hartem. Asystent sędziego nie podnosi chorągiewki ? wygląda na to, że Chelsea zdobędzie bramkę. Torres jednak myli się, przenosząc piłkę ponad bramką strzeżoną przez Anglika. Nawet nie minimalnie, raczej o kilka dobrych metrów. Lipiec 2014, towarzyski mecz z Olimpiją Ljubljana. Dośrodkowanie Nathana Ake spada na głowę Fernando Torresa. Nie umiem tego opisać. Kto widział ten wie, kto nie widział niech zobaczy. Hiszpan spudłował. Po raz ostatni w barwach Chelsea.

Przedstawiłem dwa obrazki Fernando Torresa, co najlepiej ukazuje całokształt Hiszpana w barwach Chelsea. Często mówi się o kimś, że nie można przejść wobec niego obojętnie ? można go kochać, można nienawidzić, ale na pewno nie sposób pozostać neutralnym. Uważam, że w żadnym wypadku nie dotyczy to osoby Hiszpana. Nie można kochać Torresa, nie złoszcząc się na niego. Nie można go nie cierpieć, nie ciesząc się jednocześnie z jego bramek. Fernando to postać nieszablonowa. W barwach Chelsea miał swoje wspaniałe momenty, ale bywały dni, kiedy okazywał się kompletną klapą. Kiedy El Nino strzelał gola, cieszyłem się podwójnie. Bo wierzyłem i miałem nadzieję, że on się przebudzi. Że znowu będzie najlepszy na świecie. Że będzie napastnikiem, o jakim Chelsea marzyła. A on mnie zawodził. Raz, drugi, trzeci i kolejny. Odkąd kibicuję temu klubowi, nie miałem takiej huśtawki nastrojów myśląc o którymś z zawodników. Tylko Torres był inny. Oczekiwałem od niego więcej niż od pozostałych, a w zamian dostawałem piękne gole, których było zbyt mało i fatalne pudła i błędy, które przytrafiały mu się zbyt często. Kiedy ostatecznie potwierdzono jego przejście do Milanu, odetchnąłem z ulgą. Hiszpan zaczyna życie w nowym klubie i w nowym środowisku, gdzie być może odnajdzie dawnego siebie. Życzę mu tego z całego serca. Dla Chelsea Torres był jednocześnie zbawieniem i największa pomyłką w historii. I na pewno odcisnął swe piętno na historii tego klubu ? tej pięknej i tej niechlubnej. Jego czas dobiegł jednak końca. "You gonna miss me when I?m gone", śpiewa Anna Kendrick w piosence Cups. Ja, pomimo niektórych pięknych chwil, za Fernando tęsknić na pewno nie będę.

Mecz z Evertonem był dziwny. Dlaczego? Cóż, był jednocześnie najlepszym i najgorszym meczem, jaki może wyobrazić sobie kibic takiego klubu jak Chelsea. Z jednej strony są to niesamowite emocje, bramka za bramką, wspaniałe widowisko, z drugiej zaś strony zespół traci trzy gole, z czego dwa po irytujących, głupich i niepotrzebnych błędach. Najważniejsze są jednak trzy punkty. Co z ocenami? Wybór był dość trudny, chociaż ostatecznie nie aż tak, jak się tego spodziewałem. Minimalne wątpliwości dotyczą tylko ilości punktów przyznanej poszczególnym zawodnikom, a nie obsadą tej wyborowej piątki. Tutaj raczej wszystko było jasne i klarowne.

Wyróżniłem Ivanovica w każdym rozegranym do tej pory meczu i uważam, że na każdą z tych ocen Serb w stu procentach zasłużył. Za mecz z Evertonem jest to tylko jeden punkt. W starciu tym oglądaliśmy dwa oblicza Branislava. Ivanovic zanotował niesamowity początek meczu. Do siatki rywala trafił już w trzeciej minucie, znajdując się, co od lat zauważają zresztą dziennikarze nc+, tam, gdzie mało kto spodziewałby się znaleźć prawego obrońcę. Cała pierwsza połowa Serba była udana ? w defensywie również niewiele można mu zarzucić. Po przerwie było już niestety gorzej. Najpierw, przy okazji drugiego gola dla Evertonu, stał za blisko Gary?ego Cahilla, zostawiając mnóstwo miejsca Naismithowi, tak, że ten bez trudu strzelił bramkę. Serb fatalnie zachował się również przy kolejnym, ostatnim już golu The Toffees, kiedy odpuścił Samuela Eto?o. Kameruńczyk skwapliwie skorzystał z błędów Ivanovica i Terry?ego, strzelając kontaktową bramkę. Ogółem jednak świetna pierwsza połowa Branislava sprawia, że zostaje on w jakimś stopniu wyróżniony. Alternatywą dla Ivanovica był dla mnie Willian, jego jednak chwalić możemy głównie za poczynania defensywne, podczas gdy kibice oczekują od Brazylijczyka raczej kreatywności z przodu.

Niewiele można powiedzieć o grze Cesca Fabregasa w tym meczu. Toteż tym razem wyjaśnienie będzie krótkie. Rewelacyjne podanie do Diego Costy już w pierwszej minucie meczu ? napastnik nie może wymarzyć sobie lepszej piłki (Andre Schurrle to potwierdza). Kolejna asysta na koncie Hiszpana. Przez cały mecz Cesc zanotował sporo celnych podań, miał oczy dookoła głowy i po raz kolejny był mózgiem drużyny. To wszystko. Wystarczająco dużo, by się wyróżnić.

Początek sezonu w wykonaniu Serba nieco mnie rozczarował. Niby wykonywał swoją pracę, ale popełniał trochę błędów i grał gorzej niż w meczach przedsezonowych. W meczu z Evertonem sytuacja była zgoła odmienna, a Nemanja zasłużył na dużą pochwałą. Matic niespecjalnie wyróżniał się w pierwszej połowie, wykonując swoją pracę w środkowej strefie. Kiedy jednak mecz nabrał szaleńczego tempa, włączył się do akcji ofensywnych i w znacznym stopniu przyczynił się do zwycięstwa nad ekipą prowadzoną przez Martineza. Nemanja potwierdził, że potrafi kropnąć z dystansu, strzelając swojego pierwszego gola w oficjalnym meczu dla Chelsea. Posłana przez niego piłka z niezwykłą precyzją wpadła do siatki, odbijając się jeszcze od słupka. Na uwagę zasługuje także jego klepka z Ramiresem ? Nemanja znakomicie wystawił piłkę Brazylijczykowi, dzięki czemu ten mógł strzelić swojego pierwszego gola w tym sezonie. Wszyscy wiemy, że Matic ma do wykonania dość niewdzięczną pracę w środku pola i raczej nie każdy mecz w jego wykonaniu będzie wyglądał tak jak ten z Evertonem. Mam jednak nadzieję, że Serb jeszcze kilka razy zaliczy podobnie udane występy. Chelsea będzie czerpać z tego ogromną korzyść.

Niesamowicie bawi i niesamowicie cieszy mnie to, jak "kibice" Chelsea narzekają na obecność w składzie któregoś z zawodników, a po meczu rozpływają się w zachwycie nad jego postawą. Nie inaczej było i tym razem ? Ramires pokazał domorosłym futbolowym "znawcom" jak niesamowita jest ich wiedza o futbolu. Brazylijczyk po raz pierwszy w tym sezonie wyszedł na plac gry w podstawowym składzie i był po prostu fenomenalny. Można spodziewać się, że w meczach z drużynami z ligowego topu, środek pola najczęściej stanowić będą Matic, Fabregas oraz Ramires. Mourinho praktykował już podobne zestawianie składu w poprzednim sezonie, mając wtedy do dyspozycji Davida Luiza. To jednak temat na inną okazję, skupmy się na tym, co zaprezentował Brazylijczyk. Już w 3. minucie bardzo przytomnie posłał piłkę do Ivanovica, notując asystę. Wybrał idealny moment ? Serb był na tyle blisko obrońcy, że arbiter nie zdecydował się na odgwizdanie spalonego i nie był jeszcze na tyle cofnięty, by przyjęcie piłki, obrót i oddanie strzału mogło zająć mu zbyt wiele czasu. Do tego Brazylijczyk dorzucił jeszcze asystę przy trafieniu Matica, a potem, po rozegraniu piłki ze wspomnianym przed chwilą Serbem, w swoim stylu bez namysłu kopnął piłkę pokonując Tima Howarda i powiększając prowadzenie Chelsea. Ramires walczył w środku pola, Ramires wygrywał piłki, Ramires zachował chłodną głowę ? to prawda, że w poprzednim sezonie często zachowywał się, jakby zostawił ją w szatni. W tym meczu był jednak świetny. Gdyby nie jedna sytuacja, dostałby maksymalną ilość punktów. Mianowicie przy drugim golu Evertonu, zbyt łatwo dał się ograć McGeady?emu, co umożliwiło Irlandczykowi precyzyjne podanie do Naismitha, czego konsekwencją był gol dla The Toffees.

Diego Costa był tego dnia najlepszy. Gol strzelony już w pierwszej minucie dawał Brazylijczykowi stuprocentową skuteczność ? trzy mecze, trzy gole. Były gracz Atletico dorzucił jednak jeszcze jedno trafienie w samej końcówce, a przecież mógł nawet ustrzelić hat-tricka. W jednej sytuacji górą był jednak Tim Howard. Costa nie dostaje najwyższego wyróżnienia tylko za dwa gole, ale także za niesamowitą walkę. W meczu z Leicester był mocno przeciętny ? owszem, trafił do siatki, ale poza tym popełniał sporo błędów, mając też problemy z przyjęciem. Tu było zupełnie inaczej. Jak to określił Jamie Redknapp, obrońcy Evertonu byli przerażeni szarżującym Costą, który często schodził do skrzydła, mądrze rozgrywał piłkę z kolegami z zespołu i zostawiał na boisku całego siebie. Posypuję głowę popiołem ? wiedziałem, że poprzedni sezon miał świetny, ale nie byłem pewien, czy aż tak dobrze poradzi sobie w Chelsea, czy jest tak znakomitym napastnikiem. Wolę się jednak pomylić w taki sposób, niż oczekiwać po kimś zbyt wiele, a w odpowiedzi dostać mocną przeciętność (patrz Fernando Torres).

 

Podsumowanie sierpnia

Zgodnie z obietnicą, po zakończeniu każdego miesiąca będę prezentował aktualny stan naszej punktacji. Nie będzie natomiast żadnego obszernego podsumowania ? zabawę z tego typu statystykami chcę zostawić na koniec sezonu, gdzie podana zostanie końcowa punktacja z uwzględnieniem postawy graczy w poszczególnych miesiącach i różnych turniejach. Póki co prezentuję piątkę najlepiej ocenionych do tej pory graczy.

Branislav Ivanovic ? 10 pkt.
Diego Costa ? 8 pkt.
Cesc Fabregas ? 7 pkt.
Eden Hazard ? 5 pkt.
Ramires ? 4 pkt.

 



Dołącz do dyskusji na naszym FORUM CHELSEA!


Reklama:



Oceń tego newsa:

Aktualna ocena: 4.63

5361 wyświetleń | 13 komentarzy | SkomentujPowrót do strony głównej
Zaloguj się aby dodawać komentarze

DudusLampard02.09.2014 11:56

Znowu super tylko Torres nie strzelał z główki tylko klatką.

Mati11CFC02.09.2014 02:40

Ramires zawsze praktycznie źle podaje lub wrzuca, ale biega i haruje za kilku, tym razem miał kijowe podania ale jak trzeba było to zachowywał się jak gracz z TOP światowego :)

icemanCFC01.09.2014 18:32

fajnie to wygląda naprawdę :D pozdro ..

FrankiFan01.09.2014 16:38

Ja bym zmienil Maticia za Ramiresa bo jak dla mnie Namanja byl w tamtym meczu bezbledny czego juz nie mozna powiedziec o Ramim. Brazylijczyk mial kilka glupich strat i nie zanotowal zbyt duzo odbiorow pilki. Serb za to rowniez mial i bramke i asyste ale mial kilka bardzo waznych odbiorow i swietnie rozprowadzal pilke. Co do reszty sie zgadzam.

Karko01.09.2014 14:39

Ramires w swoim stylu jak z totkami strzelał :D
Oby wrócił stary dobry rami :D

pepcio8501.09.2014 14:00

KonraddT: "kenijczyka"? :)

K4M1LCFC9701.09.2014 13:41

Elegancka ta seria, brawo Rasheed :)

Booobi1101.09.2014 13:36

Fajny pomysł z tym rankingiem. Dodatkowe urozmaicenie sezonu :)

KonraddT01.09.2014 13:15

Co do ramia jesteś przesadnie optymistyczny, też przecierałem oczy ze zdumienia gdy zobaczyłem grę kenijczyka, fakt zagrał lepiej niz kiedykolwiek w poprzednim sezonie, ale trzeba zdjąć różowe okulary, gra w przodzie na plus ale z tyłu oprócz wspomnianej przez Ciebie bramki przypatrz sie bramce Mirallasa, obroncy cofnięci, schodzą bliżej krótkiego słupka, Ramires truchtem wraca pod pole karne i spokojnie puszcza Mirallasa który wbiega właśnie z głębi pola pod bramkę, to Ramires powinien w tej sytuacji przyczepić mu plaster, to jego obwiniam za bramkę na 2:1, Cahill nie miał prawa jej sięgnąć, ciężko konkurować o górną piłkę z graczem nabiegającym na nią w pełnym biegu, a Ramires mu zwyczajnie odpuscił, gdyby zrobił cokolwiek, Mirallas by nie strzelił. Poza tym oczywiscie Rami świetnie, ale na 4 punkty w mojej opinii nie zasłużył, zamieniłbym go miejscami z Nemanją,

Iva też oprócz bramki Naismitha, mogl uchronic nas przed stratą bramki 3:4 gdy Eto'o uderzył głową ale na 1 punkt zasłużył bo poza wspomnianą 4 nie było od niego lepszego

piotro01.09.2014 13:10

Świetny pomysł z tą serią i równie dobre wykonanie. Nareszcie jest kawał tekstu, który świetnie się czyta, a nie wypociny pseudo-redaktorka nastawionego na wywołanie wokół siebie możliwie największego szumu (patrz Wietnam ;-), albo wywiad z 12 letnim kibicem Chelsea, który wspiera klub od 10 lat. Mam nadzieje, że autorowi nie zabraknie motywacji do działania i dane nam będzie przeczytać jeszcze choćby kilka części.

BTW - cieszę się, że to racja była jednak po mojej stronie w naszej krótkiej wymianie zdań odnośnie Costy i fajnie, że potrafisz przyznać, że się pomyliłeś. Nie każdego na to stać ;-). Ostatecznie najważniejsze, że Chelsea wreszcie ma napastnika klasy światowej i z tego należy się cieszyć.

« Poprzednia [1] 2 Następna »







tabela

strzelcy

1.

Arsenal

33

74

2.

Liverpool

33

74

3.

Manchester City

32

73

4.

Aston Villa

34

66

5.

Tottenham

32

60

6.

Newcastle United

33

51

7.

Manchester Utd

31

49

8.

West Ham United

34

48

9.

Chelsea

31

47

10.

Brighton & Hove Albion

32

44

reklama
oddzialka




ankieta

wyniki

Mauricio Pochettino: czas się pożegnać?

Zaloguj się aby głosować w sondach

kontuzje

transfery

chelsealive.pl na facebook
zdjecie tygodnia

Silva

Stary człowiek i może! Gol Thiago Silvy w starciu z Manchesterem City

partnerzy

http://www.whufc.pl

Praca w domu Liga Mistrzów 2012

serwis

newsletter

Serwis powstał 24 lipca 2006, czyli ma
6483 dni

  • Online: 31
  • Użytkowników: 333789
  • Newsów: 56219
  • Komentarzy: 738198