aktualności
Rodzina, filmy, Chelsea. Trzy pasje Lorda
Już jutro "The Blues" rozegrają pierwsze spotkanie na Stamford Bridge od śmierci Lorda Richarda Attenborough. W przedmeczowym programie swego ojca wspomina Komandor Orderu Imperium Brytyjskiego, Michael Attenborough, podkreślając, że dla Lorda Richarda Chelsea była całym światem.
Początek przygody mojego ojca z Chelsea przypada na lata czterdzieste, gdy zaczął chodzić z moją matką. Pierwsze randki spędzali na Shed End, przychodząc na stadion wcześnie i zajmując odpowiednie miejsca, by nikt nie potrącił mamy - zaczyna Michael Attenborough.
Kiedy w 1947 roku musiał szybko znaleźć się w jak najlepszej kondycji do roli w filmie Brighton Rock, naturalnie skorzystał z okazji do trenowania z piłkarzami. Do 1952 roku on i mama występowali w The Mousetrap - w ich kontrakcie widniał zapis dotyczący sobotnich popołudniówek, które zaczynały się o takiej porze umożliwiającej im wcześniejsze pójście na Stamford Bridge.
Ojciec był posiadaczem karnetu i po raz pierwszy zabrał mnie na stadion w 1959 roku, gdy miałem 9 lat. Były to dni braci Sillett i Franka Blunstone'a, po których nastąpiły debiuty Petera Bonettiego i Jimmy'ego Greavesa. Potem był Dave Sexton i legendarne czasy Osgooda, Hudsona i Cooke'a, kiedy ojciec został dyrektorem klubu. Niesamowita noc w Manchesterze w 1970 roku była jedną z najpiękniejszych w jego (i moim!) życiu. Harris, Hollins i Webb są naszymi przyjaciółmi po dziś dzień.
Los się odwrócił. Dywizja Druga nadchodziła. Potem był Ken Bates i jego krucjata dotycząca uratowania terenu. Ojciec nie sprzedał swoich udziałów firmie Marler Estates, lecz podarował je Chelsea. Wkrótce wyznaczono miejsca dla niepełnosprawnych, a ojciec został dożywotnim wiceprezydentem klubu.
Teraz trwa era Romana. Ojciec został prezydentem klubu. Jose i Chelsea zdobywają pierwszy tytuł od sezonu 54/55 (który ojciec pamiętał, jakby to było wczoraj). On i ja w ekstazie! Carlo i dublet! Robbie i Liga Mistrzów! Ostatecznie, oczywiście, powrót "The Special One". Jestem poruszony tym, że żył, by oglądać to wszystko.
Sześć lat temu miał zawał i spadł ze schodów. Podczas gdy matka i ja czekaliśmy na wiadomości ze szpitala, lekarze sądzili, że ojciec tego nie przeżyje. Przetrwał jednak, nie będąc już w stanie czytać, pisać, poruszać się i bezproblemowo rozmawiać.
Jego główna ambicja? Powrócić do Chelsea. Dzień, w którym przywieźliśmy go na Stamford Bridge w wózku inwalidzkim był najbardziej emocjonalnym dniem mojego życia. Wtedy wrócił do swojego domu. Przez prawie 70 lat żył dla Chelsea. Przez 60, gdy nie było go na miejscu, dzwonił do mnie i pytał o wynik meczu, niezależnie od tego jak daleko przebywał.
Podziwiam nasz wspólny czas związany z futbolem. Był moim bohaterem, opiekunem i przyjacielem. Nigdy nie stawiał siebie na pierwszym miejscu, kochał tak jak był kochanym.
Reklama:
Oceń tego newsa:
DudusLampard14.09.2014 13:15
Szacun !
icemanCFC14.09.2014 10:35
piękna i fajna historia Wspaniały człowiek
Darkszczupak22913.09.2014 10:50
Naprawdę historia dobra na film o nim.
Karko13.09.2014 09:24
Ale piękna historia ;).
Smash13.09.2014 07:44
No ładnie... niech mu ziemia lekką będzie
AdamWKS13.09.2014 00:51
Myśmy, w tamtych czasach, mieli takich ludzi w tysiącach.
Booobi1113.09.2014 00:24
"Nigdy nie stawiał siebie na pierwszym miejscu. Kochał tak jak był kochanym." - jeeeejciu piękne słowa. Przeeegość
Petr Cech13.09.2014 00:04
Wielki Człowiek i True Blue
Aru1212.09.2014 23:31
wspaniały człowiek.