aktualności
Okiem redaktora - część 6
Z chwilą, gdy piszę te słowa, wciąż jestem rozdarty wewnętrznie jak w niedzielnym spotkaniu Frank Lampard strzelający bramkę pozbawiającą Chelsea zwycięstwa nad Manchesterem City. Z jednej strony trochę zły jestem na Anglika, z drugiej strony wiem, że wykonał po prostu swoją pracę. Jak prawdziwy profesjonalista, którym był przez te 13 lat spędzonych na Stamford Bridge.
Nie samą historią o Lampardzie żyje jednak kibic Premier League. W piątej kolejce, do czego już w zasadzie można przywyknąć, w lidze angielskiej działo się mnóstwo pięknych, a zarazem zaskakujących rzeczy. O tych zaskoczeniach, o Franku Lampardzie i rzecz jasna o ocenach dla graczy Chelsea, przeczytacie w kolejnej, szóstej już odsłonie naszego cyklu.
Plus kolejki
Prosty i oczywisty wybór ? Leicester City. Lisy pokazały w starciu z United nieprawdopodobną nieustępliwość i wolę walki, za co zostały ostatecznie nagrodzone. A przecież podopieczni Nigela Pearsona dwukrotnie mieli dwubramkową stratę do rywala i wydawać by się mogło, że goście z Old Trafford powinni dowieźć korzystny rezultat do końcowego gwizdka. Nic bardziej mylnego. Leicester odrobiło staty, skrupulatnie wykorzystując największe słabości Manchesteru United ? mówimy tu głównie o dziurawej formacji defensywnej. Wydaje się, że obrazki przedstawiające Czerwone Diabły jako kolosa na glinianych nogach są niezwykle trafne i, co do czego akurat nie mam wątpliwości, uzasadnione. W meczu na King Power Stadium znów błysnął Ulloa, który goni Diego Costę w klasyfikacji najlepszych strzelców, a także Jamie Vardy, który rozegrał chyba mecz życia. Przed sezonem spekulowano, że Leicester może podzielić los innych mistrzów Championship awansujących do Premier League i z hukiem spaść z najwyższej ligi. Wprawdzie za nami dopiero pięć kolejek, ale ja jakoś nie mam wątpliwości, że Lisy zagoszczą w elicie na dłużej. Na ich terytorium poległ Manchester United, wcześniej z jednym tylko punktem wyjechał Arsenal oraz Everton. To musi robić wrażenie, bez dwóch zdań.
Minus kolejki
Aston Villa. 4 minuty ? tyle czasu potrzebował Arsenal, by pogrążyć The Villans na ich własnym obiekcie. Bramki Ozila, Welbecka i samobójcze trafienie Cissokho załatwiły cały mecz, a podopieczni Lamberta nie byli już w stanie się później otrząsnąć. Taki wynik nie jest może jakimś wielkim zaskoczeniem, wszak Arsenal to topowy zespół, mający walczyć (do grudnia?) o mistrzostwo kraju, jednak Aston Villa do tej pory radziła sobie świetnie. Tylko jedna stracona bramka, 10 zdobytych punktów, w tym zwycięstwo nad Liverpoolem. Oczywiście ekipa z Villa Park to wciąż trzecia siła Premier League, ale taka porażka może podciąć im skrzydła. Fakt, że za kilka dni mierzą się z Chelsea, z pewnością im nie pomoże?
Błękitny Lampard, czyli najdziwniejszy widok na świecie
Kiedy zobaczyłem Lamparda szykującego się do wejścia na boisko, przeczułem, że to może się tutaj wydarzyć. I stało się. Ikona klubu Chelsea zabrała tej drużynie zwycięstwo nad głównym rywalem do tytułu mistrzowskiego. To jednocześnie najgorsze i najlepsze uczucie na świecie. Najgorsze, bo zrobił to człowiek, który był na Stamford Bridge, gdy zaczynałem kibicować The Blues, którego grę oglądałem przez te wszystkie lata, a który wreszcie wystąpił w innych barwach i jeszcze pogrążył ukochany klub ? mój, Wasz i?oczywiście jego. Najlepsze, bo jeśli ktoś musiał to zrobić, to wolę by był to Frank, którego szczerze uwielbiam i podziwiam.
Zachowanie samego Anglika tuż po strzeleniu gola, a potem jeszcze po spotkaniu, to chwytające za serce momenty. Zachowanie kibiców Chelsea to coś równie pięknego. Oni czuli się tak, jakby Lampard strzelił tego gola przeciwnikom The Blues, a nie im samym. Nie wyobrażam sobie sympatyków Chelsea idących w ślady kibiców Liverpoolu, czy Arsenalu ? palących koszulki Torresa i Fabregasa po transferze do jednego z głównych rywali. Lampard, niezależnie od tego co zrobił i kogo teraz reprezentuje, na zawsze pozostanie niebieski. Bardzo spodobało mi się stwierdzenie, które ukazało się na fanpage?u serwisu AngliaKopie - ?Frank Lampard nigdy nie odszedł z Chelsea?. To takie prawdziwe. Może i biega po boiskach Premier League w błękitnym trykocie, ale tam, w środku, on ciągle jest człowiekiem Chelsea. Aż po kres.
Prawdziwy kibic Chelsea nigdy nie straci do Lamparda tego szacunku, na który zapracował sobie trzynastoma latami spędzonymi na Stamford Bridge. Prawdziwy kibic może poczuł się smutny, może nawet wściekł się na Lamparda, ale doskonale wie, że jedna chwila nie może w żaden sposób wpłynąć na wybudowany przez Anglika pomnik. Może to i lepiej, że Lampard strzelił tego gola? Nie ciesząc się, dając szczery dowód swojego zakłopotania, pokazał, że Chelsea wciąż jest bliska jemu sercu i na tym właśnie klubie zależy mu najbardziej na świecie.
To był dziwny i trudny do oceny mecz, wiążący się z kilkoma rozterkami, o tym jednak za chwilę. Chelsea remisuje na Etihad Stadium 1:1 i, przed spotkaniem, taki wynik można było brać w ciemno. Patrząc jednak na przebieg tego meczu, można nieco żałować, że podopieczni Mourinho nie zgarnęli jednak trzech punktów. Mimo wszystko wydaje się, że plan portugalskiego taktyka zakładał właśnie remis. Chelsea grała bardzo spokojnie, nie forsując tempa, a dopiero po czerwonej kartce dla Zabalety zdecydowała się zaatakować, wyczuwając szansę na triumf. Po strzeleniu bramki The Blues znów przeszli do defensywy, niestety jednak geniusz Milnera i świetny strzał Lamparda pogrzebały marzenia Chelsea o zwycięstwie. Dobry jednak i remis ? chyba już teraz można stwierdzić, że The Blues mają za sobą najtrudniejszy ligowy mecz tego sezonu. Chelsea wyjeżdża z Etihad Stadium bez porażki, wciąż będąc na ligowym szczycie. Czy to może stanowić powód do zmartwień?
Co do samych ocen ? sporo trudnych do podjęcia decyzji. Jak ocenić Schurrle, który wchodzi z ławki jako joker, strzela zwycięskiego gola, a potem ma poważne problemy z upilnowaniem Milnera? Jak ocenić Williana, który wyróżnia się w pierwszej połowie, często jest pod grą, ale posyła mnóstwo niecelnych podań? Co z Hazardem, który gra przeciętnie, by nie powiedzieć słabo, a potem przeprowadza znakomitą akcję i asystuje przy jedynym golu dla Chelsea? Ostatecznie graczem meczu zostaje defensor, a w zestawieniu znajduje się jedna nowa twarz.
Eden to taki zawodnik, od którego wymagać można, w zasadzie trzeba, więcej od innych graczy Chelsea. Belg, który w poprzednim sezonie rozegrał na Etihad przecudowne spotkanie, tym razem był jednym z najsłabszych graczy na boisku. Łatwo dawał się dogonić chociażby Eliaquimowi Mangali, nie mógł poradzić sobie z Pablo Zabaletą i Jamesem Milnerem, był mało aktywny. Odżył na chwilę, gdy The Blues zaczęli grać w przewadze i przeprowadził rewelacyjną akcję, zakończoną jeszcze znakomitym podaniem do Andre Schurrle ? Niemcowi wystarczyło już tylko skierować piłkę do siatki. Pomimo tej jednej, kluczowej akcji, Hazard pewnie nie znalazłby się w tym zestawieniu, gdyby mecz przebiegał inaczej. Przez większość czasu Chelsea grała jednak defensywnie i trudno tak naprawdę kogoś za ten mecz wyróżnić.
Pierwsze punkty Gary?ego Cahilla w tym sezonie. Solidny mecz wicekapitana reprezentacji Anglii, który skutecznie przerywał ataki Manchesteru City, blokował strzały rywali (z tego zresztą zasłynął w poprzednim sezonie) i przytomnie oddalał zagrożenie z szesnastki swojej drużyny. W tym sezonie duet Cahill ? Terry nie funkcjonuje jeszcze tak, jak należy, ale już widać oznaki poprawy i mamy nadzieję na to, że już wkrótce Anglicy będą bliscy perfekcji.
3 punkty wędrują do Andre Schurrle, który wszedł na boisko jako joker i ustrzelił jedynego w tym spotkaniu gola. Brawa za ruch bez piłki, przytomne przemieszczenie się z prawej strony na lewą, gdzie wystarczyło już czekać na doskonałe podanie od Hazarda, odpowiednio wysunąć się przed obrońcę i pokonać pewnym strzałem Joe Harta. Drugi mecz Niemca w meczu z Manchesterem City i drugi gol ? Schurrle ma na Obywateli patent. Później jednak było już nieco gorzej, bo Andre nie mógł poradzić sobie z Jamesem Milnerem, co wreszcie poskutkowało bramką wyrównującą dla aktualnego mistrza Anglii. Ostatecznie jednak Schurrle dostaje wysoką notę, bo jego wejście na plac gry całkowicie odmieniło ten mecz. Inaczej ? mecz odmieniła czerwona kartka dla Zabalety, ale to Niemiec był tym, który potrafił z tego skorzystać.
Nie był to taki mecz Matica, po którym można wstać, uchylić przed Serbem kapelusza i bić mu brawo przez dziesięć minut. Był to jednak bardzo solidny występ, a Nemanja udowodnił swoją wielką przydatność dla drużyny ? blokując strzały, wygrywając pojedynki w powietrzu i bardzo uprzykrzając życie Iworyjczykowi Toure, do którego bardzo często jest porównywany. Serb nie oddawał piłki rywalowi, niezwykle trudno było go przepchnąć, a w pewnym momencie popisał się nawet znakomitym rajdem z piłką, którym minął kilku rywali.
Po bardzo dobrym występie Filipe Luisa w meczu z Schalke, można było zastanawiać się jak zareaguje na to Cesar Azpilicueta. Cóż, zareagował najlepiej, jak mógł. Oczywiście Chelsea nie zachowała czystego konta, ale to nie Azpilicuetę należy za to winić ? gol padł z sektora boiska, którym Hiszpan się nie zajmuje. Po swojej stronie spisywał się jednak na medal. Nieustępliwy, czyszczący wszystko, co mógł, przytomnie oddalający zagrożenie, a w razie potrzeby wybijający piłkę na rzut rożny ? taki był właśnie nasz Dave. I jak tu go nie doceniać?
Reklama:
Oceń tego newsa:
Karko27.09.2014 12:14
Według mnie zasłużone oceny, Williana bym jeszcze docenił i ramia który wybił piłkę dzeko, przez co nie straciliśmy gola, a niestety wtedy doznał kontuzji, wielkie poświęcenie
DudusLampard24.09.2014 16:37
Dobrze się to znowu czyta.
icemanCFC23.09.2014 20:19
Aspi na pewno zasłużył na piątkę gra naprawdę dobrze reszta może być jak dla mnie