aktualności
Okiem redaktora - część 10
Jeśli myśleliście, że seria (jak wiele innych) umarła, mieliście jak najbardziej słuszne podstawy, by dojść do tego wniosku. Ja też tak sądziłem, jednak wkrótce stwierdziłem, że mimo całego natłoku obowiązków w końcu znajdę czas na napisanie kolejnej części. A potem kolejnej. I kolejnej.
Cała ta opieszałość spowodowana była rzecz jasna powrotem na studia i załatwianiem wszystkich spraw z tym związanych. Zmiany planu trzy razy w tygodniu, zajęcia do godziny 20, a przy tym niechęć do zamienienia się w siedzącego w domu retarda sprawiła, że trudno było znaleźć mi kilka wolnych chwil. Kolejna część wychodzi jednak na światło dzienne, a po niej będą następne. Wiem to na pewno.
Nie spodziewałem się powtórki z poprzedniego sezonu, kiedy Arsenal został wprost zmieciony z powierzchni ziemi przez niezwykle skuteczną drużynę Chelsea. Teraz rozpędzeni The Blues zanotowali, w porównaniu z poprzednim meczem, skromne zwycięstwo, jednak niezwykle ważne, niezwykle prestiżowe i w stu procentach zasłużone. To był mecz, w którym błyszczeć miały bodaj największe na tę chwilę gwiazdy Chelsea i tak też było w istocie. Do naszego zestawienia trafia jeden zawodnik, który, co i mnie zdziwiło, jeszcze żadnych punktów w tym sezonie nie zdobył?
Swoją drogą, ile jest na świecie drużyn, które mają dwóch równorzędnych bramkarzy i właściwie wybór któregokolwiek z nich kosztem drugiego nie wiąże się z jakimkolwiek osłabieniem w bramce? Zazwyczaj gdy bramkarz numer jeden schodzi z kontuzją, kibice mają najczarniejsze myśli. W Chelsea to trochę jak z nocnym autobusem na Wildę ? spodziewasz się najgorszego, a tu nic wielkiego się nie dzieje.
John Terry. W poprzednim sezonie absolutny filar defensywy jak za swych najlepszych lat, a w bieżącej kampanii?no właśnie, kto? Czy można powiedzieć, że Anglik gra słabo, nie przysługuje się drużynie i widać po nim oznaki wkraczania w coraz bardziej zaawansowany wiek? Nie sądzę. To prawda, że Terry trochę wolniej się rozkręca, zdarzają mu się pomyłki, czy nawet większe wtopy (samobójcze trafienie ze Swansea) ale to w dalszym ciągu niesamowity gracz z ogromnym bagażem doświadczenia, mający wiele do zaoferowania. Pokazał to w meczu z Arsenalem skutecznie przecinając podania Kanonierów, dobrze się ustawiając i, do spółki z Garym Cahillem, sprawiając, że Courtois i Cech nie mieli zbyt wiele pracy.
To prawda, że Gary?ego nie powinno już być na boisku od wczesnych minut tego spotkania ? arbiter popełnił błąd, z pewnością nie ostatni w tym meczu. Incydent ten można jednak Cahillowi wybaczyć, bo po nim zagrał już jak profesor. W meczu z Arsenalem ujrzeliśmy Cahilla, który, jak w poprzednim sezonie, zachwycał wszystkich swoim czytaniem gry, świetnym odbiorem i skuteczną walką w powietrzu. Gary stworzył z Johnem Terrym duet tak doskonały, że Arsenal nie oddał, po raz pierwszy od 2003 roku (!), celnego strzału na bramkę rywala. Oczywiście duża w tym zasługa całej drużyny, jednak nie byłoby tego wszystkiego bez dwójki doświadczonych stoperów.
Dość trudny mecz dla Diego Costy ? nie mógł liczyć na wiele sytuacji podbramkowych, więc właściwie nie mógł pozwolić sobie na zmarnowanie którejś z okazji na strzelenie gola. Brazylijczyk wiedział, po co przychodzi do Chelsea. Wiedział, że zdarzą się mecze, w których będzie miał tylko jedną szansę, a ocena jego występu zależeć będzie od tej właśnie chwili. Po otrzymaniu rewelacyjnego podania od Cesca Fabregasa Costa wyprzedził obrońców Arsenalu i zabawił się z Wojciechem Szczęsnym, strzelając swego bodaj najpiękniejszego gola w barwach Chelsea. Oczywiście, choć był to moment kluczowy, akcja zabijająca mecz i najważniejsza chwila Costy z tego starcia, trudno zdobyć się na stwierdzenie, żeby wcześniej Diego był bezproduktywny. Reprezentant Hiszpanii starał się być dobrą opcją dla kolegów z drużyny i wywierał presję na defensorach Arsenalu. A że piłkę przy nodze miał rzadko? Futbol nie tylko na tym polega.
Jak zwykle bardzo solidny występ Fabregasa. Może nie oglądaliśmy wielu spektakularnych podań w jego wykonaniu, ale rzecz jasna Hiszpan kupił kibiców Chelsea tym niesamowitym podaniem przez prawie pół boiska do Diego Costy, które skutkowało trafieniem numer dwa dla ekipy The Blues i kolejną asystą na koncie Fabregasa. Co jeszcze wpływa na końcową ocenę Hiszpana? Jego starania w defensywie (jest naprawdę coraz lepiej) no i, chyba to co zawsze, mądre rozgrywanie piłki. Do tego wszystkiego dochodzi też pewien czynnik psychologiczny ? Fabregas nikogo nie bujał twierdząc, że da z siebie wszystko i na czas meczu zapomni, że kiedykolwiek grał w Arsenalu. Nie znajdzie się chyba osoba, która stwierdzi, że Cesc nie dał z siebie wszystkiego.
To wreszcie było to ? do dobrej, a może i bardzo dobrej gry, dochodzi wreszcie zdobycz bramkowa. Z rzutu karnego? Co z tego! Perfekcyjnie wykonana jedenastka, samodzielnie wypracowana przez małego Belga ? zresztą, gdyby nie faul Koscielnego, Hazard prawdopodobnie i tak i tak trafiłby do siatki. Akcja ta pokazywała wszystko, za co kibice Chelsea kochają Edena. Nagłe przyspieszenie, minięcie trzech rywali i w końcu ?strata? piłki ? oczywiście po faulu, bo trudno rozpędzonego Hazarda w inny sposób zatrzymać. Belg napędzał ataki drużyny Chelsea, dostrzegał rozwiązania, których nie widzieli inni i, co zapowiadano zresztą przed meczem, znacznie uprzykrzył życie Calumowi Chambersowi. W pełni zasłużone pięć punktów.
Reklama:
Oceń tego newsa:
DudusLampard19.10.2014 21:39
Trochę późno,ale powód zrozumiały.Znowu dobrze się czyta.
Sobi19.10.2014 20:19
Super seria. Oby tak dalej
ashleycole318.10.2014 23:28
Zgadzam sie
icemanCFC18.10.2014 19:51
Wszystko na swoim miejscu
NavaDara18.10.2014 18:33
W takich meczach gry wygrywamy i mamy zero z tyłu każdy pracował z całych sił. Ale tylko 5 ocen mogą być ;) Ja także bym tu dodał Oscara ale chłopak swoje dostanie w meczu z Crystal Palace Gol i Asysta, pracował i moim zdaniem tym razem zasłużył na 5 pkt ;)
nukkuA18.10.2014 13:50
Dobre oceny.
Karko18.10.2014 13:34
Wszystko ok, ale brakuje mi tu Oscara.
Chłop w defensywie co robił
FrankiFan18.10.2014 13:27
Bardzo dobre oceny, jak zwykle zresztą. Jedyne co bym zmienil to Azpilicueta za Terrego, Hiszpan swietnie gral na wyprzedzenie oddal nawet niezly strzal co robi niezwykle rzadko mimo wszystko.