Finał, finał, FINAŁ! Ku chwale, ku zwycięstwu!

Manchester City w ostatnich latach co sezon uchodził za murowanego kandydata do wygrania Ligi Mistrzów, mimo to do tej pory zawodził. W sobotę otrzyma na to kolejną szansę - naprzeciwko stanie Chelsea, która będzie chciała powtórzyć nieoczekiwany sukces z roku 2012, kiedy to uważana za słabszy zespół niż Bayern wyrwała mu z rąk to największe klubowe trofeum.

W minionych czterech latach Manchester City zdominował uchodzącą za najbardziej wyrównaną na świecie ligę angielską. Zdobył w niej aż trzy tytuły mistrzowskie i jedno drugie miejsce - tym bardziej zaskakujące wydawały się europejskie niepowodzenia Pepa Guardioli.

Szejkowie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich przebudowali stadion Etihad, stworzyli nowoczesny ośrodek treningowy i zatrudnili ludzi stojących dekadę temu za historycznym wzlotem Barcelony. To właśnie Guardiola który w Barcy zdobył dwa pucharu Champions League miał zapewnić angielskiemu klubowi triumf na europejskiej arenie.

Pep po odejściu z Barcelony przeniósł się do Bayernu ale przez trzy lata odbijał się od półfinału Ligi Mistrzów. W City było jeszcze trudnej: zespół przegrywał w 1/8 finału lub najdalej w ćwierćfinale: z Monaco, Liverpoolem, Tottenhamem i Lyonem. Z tej czwórki tylko "The Reds" mogli się z City równać potencjałem.

W kluczowych meczach Ligi Mistrzów jego ofensywny zespół zawsze popełniał w tyłach głupie błędy. Katalończyk sprowadzał kolejnych obrońców, płacąc za nich rekordowe kwoty.
Tego lata kupił z Benfiki Rubena Diasa i City przestało tracić łatwe bramki. W 12 meczach Ligi Mistrzów bramkarz Ederson pozwolił pokonać się ledwie cztery razy.

Thomas Tuchel to z kolei pierwszy trener w historii Pucharu Europy, który rok po roku dotarł do finału z dwoma różnymi klubami. Dziewięć miesięcy temu jego PSG przegrało z Bayernem Monachium 0-1.

Nie doceniano wtedy Niemca, na pierwszym planie byli Neymar i Mbappe, tymczasem być może w Chelsea, jak w City, największą gwiazdą jest trener.

Wyrzucony z Paryża Tuchel dokonał na Stamford Bridge rzeczy wielkich. Chelsea w ogóle nie była wymieniana wśród faworytów Ligi Mistrzów.
Rok temu Bayern Monachium rozbił zespół Lamparda 7-1 już w 1/8 finału. Dokładnie 99 dni od chwili zatrudnienia Tuchela drużyna ze Stamford Bridge zameldowała się w finale Champions League pokonując najbardziej utytułowany w historii rozgrywek Real Madryt.

Tuchel jest znacznie mniej bezkompromisowy od Guardioli, jeśli chodzi o styl. Chelsea to drużyna uniwersalna, choć zaczyna od znakomitej gry w tyłach. W 180 minut rywalizacji w półfinale Edourad Mendy dał się pokonać piłkarzom "Królewskich" tylko raz.

Rywalizacja z "Królewskimi" nie przeszkodziła Chelsea dwa razy pokonać Manchesteru City. Najpierw w półfinale Pucharu Anglii 1-0, potem w Premier League 2-1.
Guardiola eksperymentował ze składem, ale gracze Tuchela przekonali się, że mistrz Anglii nie jest dla nich nieosiągalny. Będą to chcieli wykorzystać w finale w Porto.

Chelsea wraca na szczyt, choć i jej nie ominęły kłopoty. Przegrała z Leicester finał Pucharu Anglii, toczyła dramatyczny pojedynek z Liverpoolem i Leicester o miejsce w Lidze Mistrzów na przyszły sezon.

Porażka w finale w Porto znaczyłaby, że klub zakończył obecny bez trofeum a zachwyty nad pracą Tuchela mocno by się ochłodziły.

Po raz trzeci o tytuł w Champions League zagrają dwa kluby z Premier League. W 2008 roku Manchester United pokonał Chelsea po dramatycznej serii rzutów karnych naznaczonych pudłem kapitana "The Blues" Johna Terry'ego, który w momencie strzału poślizgnął się na mokrej murawie stadionu w Moskwie.
Dwa lata temu Liverpool bez większych problemów pokonał w Madrycie Tottenham 2-0.

Trzeci angielski pojedynek o miejsce na europejskim szczycie zapowiada się na hit. Kluby z Premier League wyrównują wyczyn hiszpańskich drużyn, które trzykrotnie rozstrzygały między sobą tytuł nr 1 na kontynencie. Kto będzie górą? Kibice Chelsea liczą na kolejny taktyczny błąd Guardioli, który zawsze tuż przed meczem dokonywał roszad w zespole, czego później gorzko żałował.