aktualności
Lampard: Roman zmienił wszystko
Rok, w jakim Roman Abramowicz zakupił Chelsea był bardzo niestabilny dla klubu. Wynik jednego meczu mógł mieć wpływ na przyszłość piłkarzy a już wówczas spory wpływ na grę zespołu miał Frank Lampard, który wspominając ten czas cofnął się o dekadę wstecz.
Pamiętam, jak w tamtym sezonie musieliśmy oszczędzać. Chodziło nawet o tak prozaiczne rzeczy jak żywienie w stołówce czy nie pozostawanie w hotelach po rozegraniu spotkania. Każdy zdawał sobie sprawę z finansowych kłopotów jakie miał nasz klub - rozpoczyna Lampard.
Kiedy tu trafiłem miałem tez okazję, aby wybrać Leeds. Mój wybór okazał się trafny, ponieważ rok czy dwa później tamten klub upadł. Chelsea wciąż była wielką marką, ale rzeczy już nie szły najlepiej. Każdy z piłkarzy słyszał zakulisowe spekulacje i każdy był ich świadomy.
Poprzedniego lata wzmocniliśmy się jedynie Quique De Lucasem a nasz ostatni mecz sezonu z Liverpoolem graliśmy jak o życie. W przypadku porażki, mogliśmy mieć wielkie problemy - ciągnie Frank, mówiąc o pojedynku, który dawał Chelsea przepustkę do Ligi Mistrzów a tym samym również napływ gotówki który mógł uratować klubową kasę.
Ta końcówka sezonu stała pod znakiem nerwów. Zachowanie spójności do samego końca rozgrywek było bardzo trudne. W przedostatniej kolejce mieliśmy szczęście, ponieważ Liverpool przegrał na swoim terenie.
O udziale Chelsea w Champions League zadecydować miał właśnie mecz z Liverpoolem. Chelsea miała tyle samo punktów co 'The Reds', jednak przeważała lepsza różnicą bramek a tym samym do czwartego miejsca w tabeli i awansu do Ligi Mistrzów wystarczał jej remis.
To był ogromny mecz, największy, w jakim kiedykolwiek wówczas grałem. Byliśmy świadomi tej całej sytuacji. Gra była nerwowa, ale graliśmy dobrze. Wspierał nas wielki tłum kibiców, mieliśmy też w zespole kogoś takiego jak Marcel Desailly, dla którego gra pod presją nie była czymś obcym.
Pierwszego gola w 11 minucie zdobył Liverpool dzięki rzutowi wolnemu Sami Hyypii, jednak Desailly wyrównał dzięki dobremu dośrodkowaniu Gronkjaera. Chwilę później Dane zdobył druga bramkę dla Chelsea a pod koniec meczu Liverpool grał w osłabieniu przez czerwoną kartkę Stevena Gerrarda.
Byłem na wakacjach w Ameryce, kiedy otrzymałem telefon o tym, że klub nabył Roman Abramowicz. Pamiętam, że robiłem wtedy zakupy. Wówczas nikt nie znał Romana tak jak teraz, ale to była jedna z tych przełomowych rzeczy jaka się pamięta. Byłem podekscytowany, ale też nie chciałem aby to był tak bogaty właściciel, ponieważ bałem się, że kupi piłkarzy, którzy wyrzucą mnie ze składu - śmieje się Lampard.
Obawy okazały się bezpodstawne: Frank rozegrał w kolejnym sezonie 58 spotkań i zdobył 15 goli.
To była przyjemność grać obok takich graczy jak Claude Makelele - nigdy w zespołach w jakich grałem nie było tyle jakości. Abramowicz odwiedzał nas na treningach i w szatni, widać było, że chce być częścią tego projektu. Oczywiście zespół reaguje w inny sposób, kiedy ma obok siebie właściciela - smutnego po porażkach, wesołego po wygranych.
Dzięki Romanowi Abramowiczowi Chelsea pożegnała się ze starym centrum treningowym Harlington na rzecz Cobham.
Miałem świadomość, że Harlington to przestarzała infrastruktura, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. Byłem nowym piłkarzem w klubie, ekscytowałem się wszystkim, niemniej Cobham to coś innego. Minęło dziesięć lat, można je zobaczyć po naszych trofeach. Klub przeszedł milion mil nie tylko w kategoriach finansowych ale też w mentalności - musimy być wdzięczni za to Romanowi.
Kiedy inwestujesz w Akademię, trenerów, w udogodnienia pokazujesz, że nie jesteś tu tylko na pięć minut. Chcesz wygrywać i nosisz sie z tym, aby zapewnić sporą stabilność w klubie - kończy Frank Lampard.
Reklama:
Oceń tego newsa:
radon03.07.2013 09:59
Dobrze, że nasza kadra nie odczuwa już tego przez co przechodzić musiał Lamaprd czy Terry. Teraz nasi zawodnicy spokojnie po spotkaniu mogą zostać w hotelu, gdyż nikt nie będzie się zastanawiał czy klub będzie na tym tracił. Cieszy mnie, że klub trafił w ręce Romana Abramowicza. Tym bardziej, że parę lat później mógł nas przejąć jakiś arabski właściciel, który średnio interesowałby się zespołem, a tylko kupowałby masowo graczy z głośnym nazwiskiem.