Roman Abramowicz
Jego majątek szacuje się w granicach 14 miliardów dolarów. Z pochodzenia jest Rosjaninem - jednym z bogatszych ludzi w tym kraju. Jako gubernator sprawował władzę na Czukotce do roku 2008. Jest bardzo częstym gościem w Londynie - nie tylko na ważniejszych spotkaniach Chelsea.
Kupiony przez niego klub piłkarski Chelsea w bardzo krótkim czasie przewrócił do góry nogami rynek piłkarski na świecie co przyjaciół mu nie przysporzyło. Roman Abramowicz ma jednak tyle pieniędzy, że mógłby zorganizować własną olimpiadę - bo wedle powiedzenia kto bogatemu zabroni.
Urodził się w 1966 r. w Saratowie. Zanim został miliarderem najpierw doświadczył nędzy i wielu przeciwności losu. Gdy miał rok zmarła jego matka. Nie skończył trzech, a stracił ojca. Po dzień dzisiejszych można go umieścić na liście 1.000 najbardziej wpływowych ludzi na świecie.
Skąd pochodzi majątek Romana Abramowicza wiadomo w zarysie, choć każda z relacji nieco się różni. W wielu publikacjach na jego temat jest jednak część wspólna - do naprawdę wielkich pieniędzy nie doszedł w uczciwy i zgodny z prawem sposób.
Biznesem zajął się stosunkowo wcześnie. W 1987 roku założył w Moskwie swoją pierwszą firmę. Postanowił produkować zabawki, zaś prawdziwym przebojem rynkowym były plastikowe kaczuszki. Jednocześnie kończył naukę w cenionym Moskiewskim Instytucie Ropy i Gazu.
Znajomości niemal w każdym biznesie odgrywają kluczową rolę. Do tych Roman Abramowicz miał szczęście. Najpierw los w wojsku zetknął go z Anatolijem Gordiłowskim, który był synem dyrektora w Nojabrsknieftiegaz. Dzięki tej znajomości zaczął robić karierę w sektorze naftowym.
Przełom w jego karierze wiąże się właśnie z tą osobą i rokiem 1995. Był to rok nasilonej kampanii wyborczej do wyborów prezydenckich, które miały się odbyć latem 1996 roku. O reelekcję ubiegał się potrzebujący pieniędzy Borys Jelcyn, który wydał dekret o prywatyzacji koncernu Sibnieft.
Poprzez sieć firm Bierezowski z Abramowiczem przejęli koncern płacąc niewiele ponad 100 milionów dolarów. Wartość firmy została zaniżona blisko 25 razy, choć zapewne biznesmeni musieli ponieść jakieś koszty operacyjne. Później Roman Abramowicz interesy robił już na własną rękę.
W 1992 roku 55 cystern kolejowych pełnych oleju napędowego zaginęło gdzieś między Syberią, a Moskwą. Co prawda wagony zlokalizowano na Łotwie niemniej były już opróżnione. Roman Abramowicz był zatrzymany w związku z tą sprawą i przesłuchiwany. Nie postawiono jednak zarzutów.
Gdy doszło do prywatyzacji koncernu Sibnieft podobno był inny oferent gotów zapłacić nawet 100 milionów dolarów więcej, niż Berezowski i Abramowicz, jednak z sobie tylko znanych powodów wycofał się z przetargu. Plotki wiążą Romana Abramowicza z innymi tajemniczymi zniknięciami.
Kibicom londyńskiego klubu to raczej nie przeszkadza, a na każdym meczu zasiada ich na stadionie Stamford Bridge blisko ok. 40 tys. Ich ulubioną piosenką jest "We are fucking loaded" co znaczy - jesteśmy bardzo bogaci. Na meczach śpiewa się też "Kalinkę".
Trudno im się dziwić, gdyż właściciel klubu tylko na transfery wydał fortunę. Przy okazji przewrócił rynek transferowy na świecie. Pozostałe kluby nie było stać na płacenie tak horrendalnych sum za piłkarzy, co było powodem powszechnej krytyki ze strony całego środowiska piłkarskiego.
Ostatnie lata Roman Abramowicz wykorzystał na wycofywanie swoich aktywów z Rosji. Po tym jak Kreml rozprawił się Michaiłem Chodorkowskim żaden z oligarchów nie może się czuć w Rosji bezpieczny. Majątek Chodorkowskiego w ciągu kilku miesięcy z 11 miliardów stopniał do 3 miliardów.
Tego losu zapewne chciał uniknąć Roman Abramowicz, choć miał sytuację lepszą od Chodorkowskiego - był przecież gubernatorem Czukotki. W 2000 roku Berezowski, który był jego mentorem i wprowadził go do wielkiego biznesu był zmuszony do tego, aby uciekać z Rosji.
Podobno jego marzeniem było otrzymanie tytułu szlacheckiego w Anglii. Dzięki temu zyskałby pewność, że Kreml nie nastawał na jego interesy. Choć tu pewności nigdy nie ma, ale jak pokazuje przykład Chodorowskiego w walce z Putinem można stracić nie tylko majątek, ale i wolność.
Gdy przybywa do Anglii zaszywa się w posiadłości Fyning Hill w West Sussex, która należała kiedyś do króla Jordanii. Tam znajdują się baseny i kręgielnia, a także tor gokartowy, na którym bawią się dzieci. O takich trywialnych niuansach jak pełen monitoring i agenci ochrony nawet nie warto wspominać.
Jest również właścicielem flotylli jachtów. "Le Grand Bleu" - to najbardziej znana jednostka. Na wyposażeniu ma min. lądowisko dla helikopterów, czy szybkie ślizgacze. Roman Abramowicz odkupił ten jacht od Paula Allena jednego ze współwłaścicieli znanego na całym świecie kocernu Microsoft.
Kolejną jednostką w jego flocie jest "Ecstasea". Choć ów jacht to niezbyt precyzyjne określenie - łódź posiada system obrony przeciwrakietowej i łódź podwodną, którą w razie zagrożenia można niepostrzeżenie się oddalić. Największy był "Pelorus", na którym stacjonują byli oficerowie SAS.
Według zachodniej prasy koszt utrzymania floty to ok. 30 milionów dolarów rocznie. Roman Abramowicz często podróżuje, stąd zapewne decyzja, by kupić Boeinga 767. Na życzenie samolot został wyposażony przez szwajcarską firmę Jet Aviation w m.in. systemy wykrywania rakiet.
Warto zauważyć, że w ostatnich czasach oprócz typwych zabawek Roman Abramowicz za namową swojej narzeczonej Daszy Żukowej stał się mecenasem sztuki nowoczesnej. Do właściciela Chelsea należy już jedyna w swoim rodzaju galeria sztuki 'Garage', czyli Center of Contemporary Culture.
Wygląda na to, że Roman Abramowicz nie poprzestanie tylko na klubie piłkarskim. Miał już zresztą przynajmniej dwa. Oprócz Chelsea kontrolował również CSKA Moskwa. Wywołało to konsternację władz piłkarskich, gdy oba kluby spotkały się w rozgrywkach europejskich.