aktualności
Cech o śnieżycy i zbliżających się świętach
Złota Piłka przyznana Petrowi Cechowi stała się jednocześnie okazją dla czeskich dziennikarzy do podyskutowania z bohaterem nagrody o jego obecnej formie i sytuacji w jakiej znalazła się Chelsea - zupełnie odmiennej od tej z początku sezonu...
Jak wiadomo, angielskie rozgrywki w ostatnich dniach zostały poważnie zakłócone śnieżycą, jaka przewaliła się przez Anglię. Petr Cech jako człowiek Wschodu, zachowuje jednak stoicki spokój...
Dla mnie śnieg nie jest żadnym problemem, jestem przecież do niego przyzwyczajony. Trenuję bez zakłóceń. Mecze zostały przesunięte głównie z powodu bezpieczeństwa kibiców, panuje tu bowiem spore zamieszanie. W Anglii śnieg wywrócił wszystko do góry nogami. Tu nawet nie można dostać zimowych opon, więc auta mocno się ślizgają, dodatkowo lotniska nie funkcjonują normalnie - mówi Petr Cech.
Nasz obecny sezon w Chelsea wygląda jak huśtawka. Początkowo wygrywaliśmy po 4:0 czy 6:0 i to nawet wówczas, kiedy nasza przewaga w grze nie była tak jednoznaczna. Później przyszła seria bez zwycięstw i zaczęto mówić o naszym kryzysie. Ja jednak wierzę, że jesteśmy na dobrej drodze. Osobiście czuję się w formie, spośród angielskich zespołów wciąż mamy najmniej wpuszczonych goli mimo tego, że z powodu kontuzji nasza linia obrony często się zmieniała - ciągnie bramkarz Chelsea.
Nasze występy nie są złe, jednak wszystkie pechowe rzeczy się nawarstwiły skutkiem czego spadliśmy na czwarte miejsce. Nie strzelamy już goli i przegraliśmy kilka meczów których przegrać nie powinniśmy jak z Birmingham. Teraz przed nami kilka ważnych spotkań - jeśli je wygramy, będziemy z powrotem w grze.
Jakie będą moje święta? Tradycyjnie jak to w Anglii - piłkarskie. Każdego dnia do końca roku mamy treningi i dodatkowo jeszcze dwa mecze. Nawet w Boże Narodzenie rano musimy stawić się na trening. Jedynym dniem wolnym będzie 25 grudnia, jednak już dzień później nie ma zmiłuj. Później wyjazd do hotelu i mecz z Arsenalem, a za kolejne dwa dni domowe spotkanie z Boltonem. W Nowy Rok znów zgrupowanie w hotelu, ponieważ 2 stycznia czeka nas spotkanie z Aston Villą - wylicza Petr Cech.
Prezenty? Mam już wszystkie kupione. Na dwa jeszcze czekam, mam nadzieję że zdążą do mnie dojść, choć jak mówiłem, przez śnieg wszystko tu jest do góry nogami. Ekspertem jest i tak moja żona Martina, która zajęła się prezentami dla dzieciaków. Święta spędzamy tradycyjnie, tak jak w Czechach. Pieczemy trochę ciastek, ale nie zbyt wiele, ponieważ muszę się pilnować z wagą. W ubiegłym roku jedliśmy karpia, więc pewnie będzie i w tym roku - zdradza piłkarz.
Noworoczne życzenia? Nie zdradzę ich, ale życzę swojej rodzinie i krewnym zdrowia - kończy Petr.
Reklama:
Oceń tego newsa:
KaM21.12.2010 21:33
W lidze angielskiej,najtrudniejszy jest okres świąteczny,więc piłkarze mają mało wolnego i mało czasu na spotkania z bliskimi.
optimusC4421.12.2010 14:55
Wiadomo,że mamy najmniej straconych bramek,w końcu mamy najlepszego bramkarza w Anglii.
MatiFan9621.12.2010 14:09
Takie jest życie piłkarza,niestety.Miejmy nadzieję,że nasi pilkarze jakoś to wytrzymają.No i życzę ci Petr wszystkeigo najlepszego z okazji zblizających się świąt.
DonMateo21.12.2010 10:00
Wbrew pozorom życie piłkarza jest bardzo ciężkie. Zawodnicy muszą dać z siebie wszystko aby wygrać z Arsenalem.
superLAMPARD20.12.2010 21:27
O to będą mieli zwalone święta...