aktualności
Wspomnienia 'The Blues' z finałów Ligi Mistrzów
Michael Ballack w barwach Bayeru Leverkusen musiał pogodzić się ze smakiem porażki po fenomenalnym woleju Zinadine Zidane'a na Hampden Park w 2002 roku.
To był wielki mecz. Wszyscy interesowali się tym finałem, ale jako zawodnik jesteś skoncentrowany na meczu i nie interesujesz się, co dzieje się a zewnątrz. Wszystko kręci się wokół takiego meczu i trzeba skupić się na nim jedną-dwie godziny przed jego rozpoczęciem. To trudna sprawa, ale w końcu to nasza praca - mówi Ballack.
Ashley Cole także przeżył smak porażki. Grając w 2006 roku w barwach Arsenalu został pokonany Barcelonę, co tylko wzmaga jego determinację aby osiągnąć sukces w tegorocznym finale.
To największe trofeum dostępne w futbolu klubowym. Pamiętam drogę w tunelu w stronę murawy i stojący tam na samym końcu puchar. To wielkie uczucie. Miałem okazję po niego sięgnąć, ale się nie udało. Wielu chce dojść do finału i go wygrać, teraz to my mamy tę okazję.
Szczęśliwsze wspomnienia ma Ricardo Carvalho, którzy miał fantastyczny rok 2004 - razem z FC Porto wygrał krajową ligę, zdobył Puchar Europy i był w finale Mistrzostw Europy miesiąc później w barwach Portugalii.
To było wspaniałe uczucie - nie chodzi mi tylko o grę, ale też o wspomnienia po samym meczu i sięgnięciu po puchar Ligi Mistrzów. Pamiętam te wszystkie uroczystości, musykę Champions League i honory naszych kibiców które robili nam na kolanach.
Kiedy przybyliśmy na lotnisko w Portugalii o 4 nad ranem, było ono wypchane po brzegi. To była wielka parada, jechaliśmy w autobusie bez dachu, a każdy się do nas uśmiechał i nas pozdrawiał. To wspaniałe wspomnienia - mówi Carvalho.
Juliano Belletti miał podobne doświadczenia sprzed dwóch lat, kiedy sięgnął po puchar Ligi Mistrzów kosztem grającego w Arsenalu Ashleyu Cole'u. Top właśnie jego gol dał Katalończykom wygraną.
Oh, wow, to był największy moment w mojej karierze. Zdobyłem jedynie jednego gola w barwach Barcelony w ciągu trzech lat i chyba wybrałem najlepszy moment na jego strzelenie - śmieje się Belletti.
To był mój największy moment w klubie. Fakt, że Barça wygrała Champions League był tak ważny dla kibiców. Udaliśmy się potem do naszego hotelu z naszymi rodzinami, dyrektorami klubu i kibicami, a jeszcze o 2 nad ranem niektórzy z graczy wracali do nas.
Nicolas Anelka był zwycięzcą Ligi Mistrzów osiem lat temu w swoim rodzinnym mieście - Paryżu, kiedy to Real Madryt pokonał rywala z La Liga: Valencię w stosunku 3-0 na stadionie Stade de France.
To był wielki dzień i mam tak wiele wspomnień. Nie czuliśmy presji, jednak zawsze w takich spotkaniach chcesz zwyciężyć a to nie jest łatwe. Jest coś specjalnego w meczu piłki nożnej i chcesz go zagrać jak najlepiej. Strzeliłem dwie bramki w półfinale, ale nie udało mi się zdobyć gola w samym finale - wspomina Anelka.
Wówczas fakt, że finał rozgrywany był w Paryżu, czynił go dla mnie jeszcze bardziej specjalnym. To był pierwszy raz kiedy takie wydarzenie tam rozegrano i na trubunach kibicowało mi wielu członków mojej rodziny- kończy Anelka.
Reklama:
Oceń tego newsa: