aktualności
Benhakker: Grant to nie jakiś tam wiejski głupek!
Na tym poziomie nie ma faworytów. W ostatnich tygodniach walki o tytuł mistrza Anglii lepsze wrażenie robił na mnie MU. Mają z przodu tych niesamowitych Cristiana Ronaldo i Wayne'a Rooneya, którzy potrafią zabić grę: jeden błąd i do widzenia. Ale w Moskwie to nie będzie miało żadnego znaczenia, że zostali mistrzami Anglii, że w sezonie wygrali więcej spotkań. A to dlatego, że poziom obu drużyn jest pod każdym względem taki sam - mówi Benhakker.
Obie są tak samo dobre, mają tak samo świetnych piłkarzy na każdej pozycji, świetnie znają się nawzajem i potrafią równie perfekcyjnie dobrać taktykę. Zadecydują więc detale. Drobiazgi albo ludzki błąd, którego dziś nie da się przewidzieć. Taki jak w półfinale Chelsea - Liverpool, kiedy John Arne Riise w ostatnich sekundach meczu wpakował piłkę do własnej siatki. Przecież gdyby nie przypadek, do finału awansowałby Liverpool. To było coś, czego trener Rafael Benitez nie mógł wcześniej przewidzieć i temu zapobiec. Czy mamy więc go rozliczać za złą taktykę, nietrafny wybór składu? O wszystkim decydują detale - ciągnie selekcjoner polskiej drużyny narodowej.
Trenerowi zdaje się, że zadbał o wszystko, a potem jego wspaniały bramkarz ma moment zaćmienia albo obrońca, który już od lat się nie mylił. I jest koniec. Całą taktykę i przygotowania może wyrzucić do kosza.
Nie doceniacie Granta! Jeśli jakaś drużyna zostaje wicemistrzem Anglii i wchodzi do finału Ligi Mistrzów, to uważam, że jej trener wykonał fantastyczną robotę. Mogę was zapewnić, że Grant to nie jest głupek. On naprawdę zna się na rzeczy. Jego pech polega na tym, że ma kompletnie inną osobowość od swego poprzednika Jose Mourinho. Po meczu idzie do domu, a nie do mediów. Nie pragnie być na czołówce każdej gazety - broni trenera Chelsea Holender.
We współczesnym futbolu klubowym, czy to się komuś podoba, czy nie dominują angielskie zespoły. I to nie przypadek, że drugi rok z rzędu aż trzy grały w półfinale i że to trzeci finał z rzędu z udziałem angielskiej drużyny. Po prostu to właśnie na Wyspach grają obecnie najlepsi piłkarze świata. Nie Anglicy bynajmniej - zaznaczmy od razu - co w dużej mierze tłumaczy to, dlaczego reprezentacji Anglii brak na Euro 2008 - udowadnia trener.
Pod względem ekonomicznym Anglia ma najsilniejsze kluby w Europie. Struktura i bezpieczeństwo ich finansowania są na najwyższym poziomie. To pozwala nawet tym nieliczącym się w walce o tytuł ściągać najlepszych zawodników Europy i świata, co jeszcze nie od razu daje gwarancję stworzenia wielkiego zespołu i odniesienia sukcesu. Ale przynajmniej te cztery najlepsze - Manchester United, Chelsea, Liverpool i Arsenal - mają najsilniejszą konkurencję w swojej lidze, dzięki czemu coraz bardziej podnoszą swój poziom - ciągnie Benhakker.
Moja filozofia gry i pracy jest bardzo bliska wyznawanej przez Arsene Wengera. Pamiętacie, jak w meczu z AC Milan na San Siro, który Arsenal musiał wygrać, przy 0:0 wpuścił na boisko 18-letniego Theo Walcotta? Niewielu trenerów podjęłoby takie ryzyko w takim momencie. A mnie się to bardzo podoba. Bo dlaczego nie? Jeśli uważasz, że chłopak jest gotowy, daj mu grać! Powiedz mu tylko: "Wyjdź, ciesz się grą i rób to, co umiesz najlepiej". Dlaczego nie? Bo jest młody i niedoświadczony? Lepiej postawić na piłkarza, który trzy lata temu rozegrał wielki mecz? - retorycznie pyta holenderski szkoleniowiec.
Młodzi piłkarze pukają do drzwi. Potrzebują trenera, który im zaufa. Ja też lubię dać się przekonać młodym piłkarzom, jeśli widzę, że mają talent i się starają. Anglicy mają takie powiedzenie: "If he's good enough, he's old enough", co znaczy: jeśli jest wystarczająco dobry, to jest w odpowiednim wieku. Choćby i miał 17 lat. Nie metryka decyduje o tym, czy jesteś dobry, czy zły.
Wenger nie zdobył w tym sezonie trofeum, bo stracił na długo piłkarzy, którzy decydowali o obliczu jego drużyny, np. Robbie van Persiego. Wierzcie mi, nie mówię tego, bo to mój rodak. Uważam, że gdyby był w pełni sił przez cały sezon, Arsenal do końca walczyłby o mistrzowski tytuł. To naprawdę kawał dobrego piłkarza. A ta koszmarna kontuzja Eduarda da Silvy, która rozstroiła mu zespół?
Trener musi po prostu zaakceptować to, że nie wszystko jest w jego rękach. Owszem, musi być pewien, że przygotował drużynę w stu procentach. Ale to daje mu tylko 80 proc. gwarancji na sukces. Pozostałe 20 proc. nie zależy od niego. W tym wszystko to, co siedzi w głowach piłkarzy, ich problemy, strachy. Jeden się pokłócił z żoną, drugi - dzień przed meczem dostał telefon, że zachorowało mu dziecko. To tworzy pole do indywidualnych błędów, takich, że ktoś taki jak Cristiano Ronaldo, kto normalnie się nie myli, tym razem spudłuje karnego. Jedyne pocieszenie dla trenera to to, że jego rywal jest dokładnie w takiej samej sytuacji - ujawnia Holender.
Największym przegranym tego sezonu LM jest Barcelona, choć i tu przyczyn trzeba szukać w owej sferze nieprzeniknionej dla trenera. Sytuacja Franka Rijkaarda na pewno byłaby inna, gdyby miał do dyspozycji Ronaldinho w formie sprzed roku czy dwóch. Zdrowi przez cały sezon Leo Messi i Samuel Eto'o też zrobiliby różnicę. Czy mógł przewidzieć, że tak wielki piłkarz jak Thierry Henry tak długo nie będzie umiał odnaleźć się w hiszpańskim futbolu. Że głowę będzie miał zajętą kłopotami rodzinnymi, co uniemożliwi mu grę na poziomie, do jakiego przyzwyczaił kibiców Arsenalu. Do tego jeszcze wiele innych przyczyn, o których nigdy nie usłyszymy, bo nie wyjdą z szatni Camp Nou. Trener nie mógł tego przewidzieć, ale to on ostatecznie płaci za nieudany sezon - mówi Leo
Reklama:
Oceń tego newsa:
kubaloboda21.05.2008 16:05
chelsea londyn wygra finał bo to jest chelsea
chels21.05.2008 07:28
Swietny wywiad, widać kto jest profesjonalistą. Miło, że Leo decenia Avrama