aktualności
Wywiad z Luizem Felipe Scolarim (listopad 2008)
Pierwszą pracę trenerską rozpoczął w 1982 roku i od tej pory podróżował po całym świecie, podążając za swoją pasją do piłki nożnej.
Popularny Brazylijczyk już od czterech miesięcy prowadzi klub ze Stamford Bridge i bardzo szybko osiedlił się w nowym środowisku. Jego postawa sprawia, że trudno się wspomina czasy przed jego przybyciem.
Od momentu rozpoczęcia pracy 1 lipca po tym, jak zrezygnował z funkcji trenera reprezentacji Portugalii, wprowadził w Chelsea czarujący styl tak na boisku, jak i poza nim.
Scolari jest doceniany zarówno przez ludzi z otoczenia klubu, jak i tych spoza niego, a także zarówno przez media.
Po jego przybyciu, Juliano Beletti stwierdził, że jest 'niczym ojciec'. Ta opinia szybko rozszerzyła się wśród składu.
Miesiąc temu Scolari skończył 60 lat. Kocha życie w Anglii, ale nie pyszni się posiadaniem tak dużego szacunku, jakim darzą go inni ludzie.
"Nie, nie wiem czy wszyscy mnie lubią. Lubię Londyn i moją pracę tutaj, staram się robić wszystko jak najlepiej i pokazywać ludziom, że jestem trenerem, przyjacielem, i jeśli mnie lubią - to fantastycznie! Doceniam to." - twierdzi Scolari.
Ostatnie 26 lat Scolari spędził na przemieszczaniu się pomiędzy krajami, kontynentami i klubami. Wcześniej zaznaczył, iż decyzja o opuszczeniu nadbrzeżnego Cascais koło Lizbony na zalesione i deszczowe Surrey, nie była trudna. Twierdzi, że jego rodzina odnalazła się już w południowo-wschodniej Anglii.
"Moje życie w Anglii jest normalnym życiem trenera. Mam więcej czasu dla klubu, na treningi i spędzam też więcej czasu z rodziną, jeśli trochę tego czasu mam."
"Oni lubią przebywać w Anglii. Mój syn studiuje w pięknej, dużej szkole, zwiedził jak na razie więcej miejsc niż ja i ma wielu przyjaciół. Cała moja rodzina lubi życie tutaj, mnie się tutaj podoba i cieszę się swoim życiem." - mówi Luiz o swojej rodzinie, tworząc obraz tak bardzo oddzielony od Pucharu Świata czy Copa Libertadores.
Jedynym minusem tego życia jest dla Felipao mała liczba okazji na zwiedzanie.
"Zwiedziłem trochę miejsc, staram się to robić raz na tydzień jeśli to możliwe." - wyjaśnia. "Zazwyczaj jest to blisko Cobham, bo trudno mi wybierać się na dłuższe wycieczki, kiedy niemal codziennie mamy trening, a mój syn chodzi tu do szkoły."
"Niedaleko Cobham widziałem wiele ciekawych miejsc. Kingston, zamki i inne miejsca niedaleko ośrodka, kiedy tylko mam czas. Są to miejsca bardzo dobre, ładne i zielone, zupełnie odmienne od tych, które zwiedzałem w Portugalii."
"Londyn? Nie, byłem tam tylko trzy czy cztery razy z rodziną, bo kiedy jadę do Londynu, to zazwyczaj na mecz na Stamford Bridge!"
I wracamy do piłki nożnej. Scolari błyskawicznie potwierdził w Londynie swoje trenerskie umiejętności, okupując pierwsze miejsce w tabeli. Jedna trzecia sezonu za nami, a Chelsea znajduje się ponad wszystkimi, dzięki różnicy bramek oscylującej na poziomie 28 goli na plusie.
Scolari jest jak zwykle ekspresywny, mówiąc o angielskim futbolu. Łatwo jest zrozumieć jego pasję dla gry w tym kraju.
"Premier League to więcej niż się spodziewałem. Dawniej tylko oglądałem mecze i niewiele o nich myślałem, ale kiedy jestem tu w środku to zupełnie inna sytuacja. To dużo więcej niż oczekiwałem, to jest piękne i fantastyczne."
"Ten sezon wydaje mi się lepszy niż inne kiedy byłem trenerem klubowym, bo jest inny. Pasja, emocje, piękne mecze, trudne mecze - to wszystko jest dobre dla trenera."
To są słowa człowieka, który pracował w zakręconej na punkcie futbolu ojczyźnie, Kuwejcie, Japonii czy Portugalii.
"Mamy w Anglii wiele różnych styli szkolenia, mamy styl francuski, hiszpański, brazylijski, angielski i szkocki, wszystkie są inne, co jest bardzo dobre dla angielskiej piłki." - dodaje Scolari.
Styl Chelsea bardzo się zmienił odkąd trenerem jest Scolari. Nie da się ukryć, że 'The Blues' coraz częściej grają futbol pełen polotu, co nie zmienia faktu że ten styl kilka razy zawiódł. Scolari gra zarówno systemem 4-3-3, jak mieli to w zwyczaju zarówno Mourinho, jak i Grant, ale używa także zmodyfikowanego 4-1-4-1. Może są to i drobne różnice, ale mają wpływ na grę.
"Niekiedy zaczynamy grać systemem 4-3-3 i tracimy piłkę, ale fakt jest taki, że mecze rozpoczynamy w ustawieniu 4-3-3. Jednak zależnie od tego, czy posiadamy piłkę, czy ją tracimy, zmieniamy ten system. Pracujemy nad tym niemal codziennie na treningu, ale wydaje mi się, że normalnie gramy systemem 4-3-3." - zapewnia Scolari.
Pomiędzy obecnym ustawieniem Chelsea, a ustawieniem reprezentacji Brazylii z 2002 roku są pewne podobieństwa.
"Kiedy wygrywałem Puchar Świata z Brazylią, grałem systemem 3-5-2, bo taka była charakterystyka moich piłkarzy." - mówi Luiz. "Miałem dwóch obrońców, Cafu i Roberto Carlosa, którzy grali bardziej jak skrzydłowi niż jak obrońcy i musiałem zaadaptować pod nich system gry."
Scolari z pewnością powita wszystkich piłkarzy, którzy powrócili z rozgrywek narodowych drużyn do Cobham. Inni managerowie kwestionowali konieczność rozgrywania tej kolejki spotkań międzypaństwowych, ale Scolari stanął po drugiej stronie.
"Dla nas to nie jest problem, ponieważ podążamy według programu i zdaję sobie sprawę, że to jest czas na mecze międzynarodowe."
"Czasem jest to trudne, bo zostajemy tutaj z pięcioma czy sześcioma piłkarzami i trudno jest nam wykonywać naszą robotę, ale już wcześniej pracowaliśmy kiedy niektórzy piłkarze wyjechali na kadrę tuż przed ligowym meczem, i kiedy wrócą, to sprawdzamy tylko czy nie są kontuzjowani, potem krótki trening i wybiegają na boisko."
"Rozumiem moich kolegów (selekcjonerów) i kiedy to tylko możliwe, zachęcam moich piłkarzy do gry dla narodowych drużyn, bo to dla nich fantastyczne, a trener musi ich mieć w dobrej kondycji."
Naturalnie Scolari ma nadzieję, że żaden z jego piłkarzy nie wróci kontuzjowany, szczególnie biorąc pod uwagę bóle głowy, jakie cierpiał z powodu kontuzji brazylijski szkoleniowiec przed paroma miesiącami.
Wśrod trenerów popularnym żartem jest, że jak zbyt wielu graczy będzie kontuzjowanych to oni sami będą musieli wejść na boisko. Jak były obrońca poradziłby sobie w Premier League?
"Gdybym grał w Premier League..." - rozmarzył się Luiz. "Byłoby trudno, bo nie grałem nigdy w wielkiej drużynie, ale byłem mocny, dobrze skakałem i bardzo dobrze kryłem. Nie jestem dobry technicznie, ale używałem swego ciała, jestem trochę angielski! Gdybym grał w Anglii, to pewnie nieźle by mi to wychodziło."
Kiedy Scolari był piłkarzem dość często zdarzało mu się mierzyć z jego przyjacielem - Murtosą.
"Murtosa był skrzydłowym, wielokronie grał przeciwko mnie. On był niski i szybki, a ja nie bardzo. Ja byłem obrońcą i dużo grałem ciałem."
"Teraz jest moim przyjacielem. Kilka razy go kopnąłem, ale na szczęście dalej żyje." - śmieje się Scolari.
Luiz Felipe Scolari z pewnością jest wielkim człowieikiem. Potwierdza to zarówno w swoich słowach, jak i w swojej pracy trenerskiej. Oby jego postawa doprowadziła zarówno jego samego, jak i Chelsea, do wielkich sukcesów w tym sezonie.
Reklama:
Oceń tego newsa:
kochanek09.06.2010 19:00
W Chelsea był słaby.
kochanek09.06.2010 18:59
W Chelsea był słaby.
Filipek03.06.2010 13:29
Szkoda go troszke
chris.chelsea13.02.2010 17:00
Kiedyś bardzo lubiłem Scolariego.
W Chelsea jednak sie nie sprawdził.
To bardzo dobry menedzer, ale uwazam ze on jest stworzony do prowadzenie reprezentacji