aktualności
Wywiad z Roberto di Matteo (sierpień 2011)
Roberto di Matteo przyznał, że choć czuł się zdruzgotany dymisją ze stanowiska trenera West Brom Albion, to w perspektywie możliwości pozostania asystentem Andre Villasa-Boasa w Chelsea czuje się szczęśliwy z przymusowego opuszczenia zespołu 'Baggies'.
Czuję się bardzo szczęśliwy, że zostałem zmuszony do opuszczenia West Brom, ponieważ inaczej nie miałbym szansy, aby dostać się do Chelsea. Życie zawsze toczy się własnym torem - filozoficznie rozpoczyna były piłkarz CFC.
Myślę, że w West Brom Albion radziłem sobie całkiem dobrze, zwłaszcza patrząc na cele jakie wówczas zamierzał osiągnąć ten klub. Siedem miesięcy temu mój zespół zajmował ósmą lokatę w Premier League, bardzo dobrze przeszliśmy przez okres Bożego Narodzenia. Ludzie pytali mnie wówczas: 'Gdzie widzisz się za dwa lata? W wielkim klubie?' - ciągnie Roberto di Matteo.
Nagle w lutym zostałem bez pracy. To sprawa dynamicznego zajęcia, jakiego się podejmujemy my - trenerzy. Byłem pierwszym trenerem i mam nadzieję, że jeszcze nim zostanę, jednak nie spodziewałem się, że wrócę do Chelsea. Tylko Bóg wie, co czeka nas za rogiem.
Nie miałem pojęcia, że jestem blisko zwolnienia w 'Baggies', nie czułem, że moja posada jest zagrożona. Żeby było śmieszniej, miałem znakomite stosunki z przewodniczącym West Brom. Tymczasem zarząd wezwał mnie na swoje posiedzenie i oznajmił mi zwolnienie, robiąc miejsce dla Roya Hodgsona - wspomina obecny asystent Andre Villasa-Boasa.
Di Matteo ma za sobą znakomitą karierę, niestety przedwcześnie przerwaną tragicznym wydarzeniem w meczu Chelsea w Pucharze UEFA przeciwko szwajcarskiemu zespołowi St Gallen. Pomocnik złamał wówczas nogę i opuścił boisko na noszach z dawkowaną morfiną. Lekarze bardziej niż jego powrotem do futbolu martwili się tym, czy będzie mógł prawidłowo chodzić.
Każdego dnia blizny na nodze przypominają mi tę noc w Zurychu, nie sądzę, abym mógł od tego uciec. To był jednak wypadek, jaki może zdarzyć się każdemu. Starałem się przejść nad tym do porządku dziennego, jednak zajęło mi to bardzo dużo czasu. Musiałem zamknąć jeden rozdział w życiu, aby otworzyć następny. Wówczas zająłem się trenerskim fachem - mówi były reprezentant Włoch.
Chyba przeczuwałem taki bieg rzeczy. W pierwszych dniach po złamaniu pytałem chirurga, co mam robić, a on mówił mi: 'Zanim zaczniesz myśleć o powrocie na boisko, musisz się upewnić, czy będziesz zdolny do normalnego życia'. Miałem wielkie obrażenia, kłopoty z zakończeniami nerwów, uszkodzenie tkanek miękkich. Kości nie były problemem, one zawsze się zrastają. Próbowałem wszystkiego, aby wrócić do gry, robiłem to przez 18 miesięcy, ale ostatecznie nigdy już nie wróciłem na boisko.
Czy to nadal boli? Mój boże - tak! Nie chodzi o ból, ale o niewygodę. To był dla mnie bardzo trudny czas. Zawsze trudno jest ci zakończyć karierę i przejść do innego życia, tymczasem kiedy stanie się to tak niespodziewanie i nagle, trudność się potęguje. Tak, byłem w depresji. Wygrzebanie się z tego zajęło mi pięć lat - wspomina były gracz Chelsea.
Wróciłem do szkoły, zrobiłem kurs MBA w European School of Economics zrobiłem kurs trenerski, pracowałem trochę w mediach i w biznesie, wciąż byłem zajęty. Musiałem uciec od futbolu, zamknąć ten rozdział. Dopiero później poczuem znów w sobie głód piłki, t adrenalinę co weekend. Dopiero wówczas postanowiłem na nowo związać się z piłką.
Obecnie di Matteo jest asystentem młodego, 33-letniego szkoleniowca z Portugalii, który w ubiegłym sezonie zdobył z FC Porto 'treble'.
Andre przyszedł do Chelsea mając świetne CV. Ma w swojej karierze współpracę ze znakomitymi szkoleniowcami. Nie widzę żadnego piłkarza w Chelsea, który miałby problem z jego wiekiem. Odpowiedź zespołu na jego zatrudnienie była wspaniała. Teraz jego troską będzie pozyskanie kibiców.
Villas-Boas jest bardzo inteligentnym facetem, zna pięć języków - to niesamowite, jak płynnie potrafi przechodzić z jednego na drugi. To mądry chłopak, wie co robić. Kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy, poczułem, że znamy się od 30 lat - chwali swojego przełożonego Włoch.
Jestem bardzo podekscytowany mogąc tu pracować i jestem bardzo wdzięczny - zarówno Andre, jak i Romanowi Abramowiczowi, że zechcieli mnie zatrudnić. Zawsze miałem nadzieję, że któregoś dnia tu powrócę. Myślę, że sam pomysł ściągnięcia mnie do sztabu pochodził od Andre. Nie wydaje mi się, aby Villas widział we mnie zagrożenie. Pracuje nam się znakomicie, mamy świetną atmosferę w sztabie. Każdy z nas ma określoną rolę do spełnienia i obydwaj się uzupełniamy i wspieramy - tłumaczy Roberto di Matteo.
Mamy jeden cel - triumf na krajowym podwórku i sukces w europejskich rozgrywkach. Kiedy spojrzysz na sześć ostatnich lat zobaczysz, że Liga Mistrzów zawsze była dla tego klubu wyzwaniem. Nigdy nie udało się podnieść tego pucharu, choć było tak blisko! To właśnie pokazuje, jak silny jest to zespół, który potrzebuje tylko w pewnym momencie nieco więcej szczęścia - dodaje asystent pierwszego trenera Chelsea.
Każdy pamięta półfinał Ligi Mistrzów z Barceloną z 2009 roku, kiedy to Barca strzeliła swoją bramkę w doliczonym czasie gry. To jest właśnie kwestia szczęścia w odpowiednim momencie i odpowiednim czasie - kończy Roberto di Matteo.
Reklama:
Oceń tego newsa:
WoJcIECH1104.08.2011 10:06
Czuję się bardzo szczęśliwy, że zostałem zmuszony do opuszczenia West Brom, ponieważ inaczej nie miałbym szansy, aby dostać się do Chelsea. Życie zawsze toczy się własnym torem - w kursywie to zróbcie
optimusC4404.08.2011 09:31
Di Matteo to bardzo inteligenty facet, który zawsze będzie mieć szacunek kibiców. Oby pracował z Andre jak najdłużej, bo to świetny fachowcy.
Gajani04.08.2011 09:21
Matteo ,który ciągle coś pokazuje,analizuje po prostu żyje razem z AVB.
A teraz przypomnijcie sobie CA i Emenalo o.O
Carlo stoi i nic nie robi,a Emenalo siedzi i nic nie robi.
Emarblues04.08.2011 09:11
My tez sie cieszymy ze opusciles WBA i trafiłes do nas i mam nadzieje ze szczescie nam w końcu dopisze