Terry: Zmazaliśmy złe wspomnienia

John Terry na puchar Ligi Mistrzów czekał dziewięć lat, zaś rozczarowanie związane z zawieszeniem na finał z Bayernem zniknęło w chwili, kiedy ostatniej soboty podniósł trofeum do góry.

To niesamowite uczucie, czekałem na to tak długo. To że jestem w tym miejscu kasuje wszelkie złe wspomnienia związane z tym turniejem. Przeżyliśmy już nokaut w ostatnich sekundach meczu, przegrywaliśmy w konkursie rzutów karnych w Moskwie, ponieśliśmy porażkę z Liverpoolem - wszystko to nosiłem w sobie. Teraz ten ciężar zniknął z moich barków - powiedział kapitan Chelsea Londyn.

W przeciwieństwie do wydarzeń na stadionie na Łużnikach, w Alianz Arena Terry sam nie podchodził do decydującego rzutu karnego, ale patrzył na niego z pozycji widza. Wszystko przez bezsensowną czerwona kartkę w półfinale z Barceloną.

Teraz mogę z tym żyć, naprawdę, a to dzięki temu, że wygrała Chelsea. Może tak się musiało potoczyć, może miałem nie brać udziału w finale? Czuję, że po prostu zasłużyliśmy na to trofeum, podobnie jak nasz właściciel i nasi fani zasłużyli na uśmiech, jaki mieli na twarzach.

Zawieszenie nie przeszkodziło naszemu kapitanowi w celebracji zwycięstwa. John za zgodą UEFA wziął udział w pełnych obchodach wręczania trofeum po zwycięskim meczu.

Tak, muszę podziękować UEFA za ich decyzję. Mogłem się cieszyć, podczas kiedy bywało tak, że inni zmuszeni byli do oglądania celebracji swojego zespołu z wysokości trybun.

Podczas rzutów karnych trzymaliśmy kciuki za kolegów, na szczęście zdołali to zrobić. Po meczu do naszej szatni zawitał właściciel, powiedział do nas kilka słów. Wszyscy śpiewali, Abramowicz dobrze się bawił. To był miły moment, chwila, w której można przekroczyć pewną barierę, która dzieli piłkarza od właściciela klubu. 

To świetny sezon, zdobyliśmy Puchar Anglii i Ligę Mistrzów. On przejdzie do historii jako jeden z najlepszych Chelsea. Myślę, że siłę na to dał nam mecz z Napoli - po nim uwierzyliśmy w siebie raz jeszcze.