aktualności
Podsumowanie półmetka sezonu cz. 3
I tak, dochodząc krok po kroku dotarliśmy do ostatniej już części "Podsumowania półmetka sezonu". Jak pisałem wcześniej, teraz zajmę się grudniowymi spotkaniami oraz fazą grupową Ligi Mistrzów. Nie przeciągając zbytnio, zapraszam do lektury!
Grudzień był dla nas w pewnym sensie "być albo nie być". Byt w Lidze Mistrzów i utrzymanie jakiegokolwiek kontaktu z czołówką Premier League - o to graliśmy. Plan spełniliśmy w 50 procentach. Dlaczego?
Pierwszym meczem grudniowym był bój na St. James's Park ze "Srokami". Pogrążona w jesiennym kryzysie Chelsea czekał nie lada mecz, gdyż wówczas Newcastle, rewelacja sezonu, liczyła na dalszy pobyt w górnej części tabeli. A na pewno miało w tym pomóc zwycięstwo nad "The Blues".
Od pierwszych minut było wiadomo o co toczyła się gra. Atakujące "Magpies" i kontratakujący "Niebiescy" dali prawdziwą wizytówkę Premier League swoim zaangażowaniem i chęcią sięgnięcia po 3 punkty. Szalejący "Danny", słupki, karny, kontuzja, gol,... Tak, to wszystko działo się w pierwszej połowie! Chelsea pierwszy cios mogła zadać już w 13. minucie, lecz "Lamps" nie trafił z jedenastu metrów do bramki strzeżonej przez Krula. "Co się odwlecze, to nie uciecze" - to staropolskie powiedzenie idealnie pasuje do tych trzech kwadransów, gdyż kompletnie niewidoczny Didier Drogba strzela gola głową w 38 minucie po dośrodkowaniu "Joanina". Po równie szaleńczej drugiej połowie, dobiliśmy rywala w końcówce aplikując im dwie bramki zdobytymi kolejno przez Salomona Kalou i Daniela Sturridge'a. Nie mający nic do stracenia gospodarze rzucili nam wyzwanie, lecz ostatecznie szala zwycięstwa obróciła się przeciwko nim.
Mecz z N'castle na pewno zaskoczył niejednego kibica "The Blues". Zaskoczył, ale tylko pozytywie.
Wygrana w Newcastle upon Tyne aż 3 bramkami dawała powód do dumy i nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro. Uniesiona na duchu Chelsea miała przed sobą kolejne spotkanie, do którego kilka tygodni wcześniej myśleliśmy, ze będzie tylko formalnością. Mylnie, bowiem była to walka nie tylko o fazę pucharową, lecz może nawet o... byt samego Andre Villasa-Boasa! Chyba już każdy zdołał się domyślić lub snuć podejrzenia o jaki zespół mi chodzi. Gwoli formalności chodzi rzecz jasna o spotkanie z Valencią.
Warto wspomnieć, że rywalom starczyłby remis bramkowy oraz oczywiście zwycięstwo. Jasno z tego wynika, że musieliśmy wygrać lub bezbramkowo zremisować. W grę wchodzi tylko pierwsza opcja, bo kto o zdrowych zmysłach grałby tak ważny mecz, w dodatku u siebie na... bezbramkowy remis?!
Nic bardziej mylnego, bowiem Iworyjczyk dał nam prowadzenie już w... 3 minucie spotkania! Mający poważne wahania formy Didier zdołał dość szybko nas uspokoić. "The Blues" nie zamierzali się cofać - wprost przeciwnie, cisnęliśmy rywala dalej, co w efekcie przyniosła nam drugiego gola już w 22 minucie zdobytego przez Ramiresa. Grające typowo hiszpański futbol "Nietoperze" (pos. piłki 66-34 dla rywali) nie zdołali poskromić zespół z (chyba już byłej?) "Big four", bowiem ostatnie przebłyski nadziei zgasił w 76 minucie ponownie Drogba. Kolejne ważne spotkania zakończyliśmy wynikiem 3:0. Nic, tylko bić brawa!
Horror z happy-endem. Jedynie tak można nazwać przygodę w fazie grupowej LM, kończąc ją spotkaniem z "Nietoperzami".
Wiosną w pucharach. Uff. Odetchnęli piłkarze, kibice, Romek, Andre Villas-Boas i cała otoczka Chelsea FC. Ale na wiosnę też nie będzie łatwiej. Wręcz przeciwnie, bowiem włoskie Napoli, to z pozoru niegroźny i łatwy rywal. Ale tylko z pozoru.
Zostawmy może już w spokoju tą LM, swoje już przeżyliśmy, nie odgrzebujmy przeszłości, lecz skupmy się na dwumeczu z Włochami, gdyż czekają nas dwa interesujące, emocjonujące i zapewne nerwowe mecze.
Wszystko zmierzało ku spotkaniu z Szejkami z Manchesteru. Rozpędzeni Obywatele taranowali rywali jak popadnie, co świadczy o tym fakt, że do momentu z nami oddali rywalom zaledwie 4 punkty, remisując z Fulham i Liverpoolem.
Początek meczu na Stamford Bridge wołał o pomstę do nieba. "Super Mario" dał gola swojej drużynie już w drugiej minucie! Większość fanów "The Blues" prosiła o najniższy wymiar kary, bowiem "The Citizens" nie zamierzali poprzestać na jednym golu. Przez ok. pół godziny gry mogliśmy mieć już 2-3 bramki stracone więcej, lecz albo pech piłkarzy przyjezdnych, albo dobra postawa Petra Cecha sprawiły, że to jednak "The Blues" zadali kolejny cios, gdy Raul Meireles po świetnej wrzutce "Danny'ego" dopełnił formalności strzelając gola na wyrównanie. W drugiej połowie do 57 minuty oglądaliśmy wyrównane widowisko, lecz właśnie wtedy Gael Clichy dostał drugą żółtą kartkę, czyli w konsekwencji czerwoną. Warto wspomnieć, że Yaya Toure mógł wylecieć z boiska już przed upływem pierwszych 20 minut, lecz sędzia Mark Clattenburg przeoczył brzydkie zachowanie Iworyjczyka.
Mario Balotelli już w drugiej minucie skarcił obronę "The Blues" zdobywając bramkę mijając wcześniej zwodem Petra Cecha.
Wtedy nastąpił punkt zwrotny spotkania. Londyńczycy już do ostatnich minut atakowali gości podobnie, jak ci na starcie meczu. Ostatecznie "dopiero" w 82 minucie dopełniliśmy akt wyniszczeniu rywala, po tym jak "Lamps" strzelił gola z karnego, gdyż wcześniej Joleon Lescott zagrał piłkę ręką. W ostatnich chwilach widowiska oglądaliśmy "Drogba show", który świetnie zastawiał się z futbolówką grając na czas. Warto też wspomnieć o jego zwodzie, przy pomocy którego minął dwóch rywali!
Po końcowym gwizdku arbitra nikt nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Tak! Chelsea ogrywa u siebie Manchester City! Powrót na dobre tory? Ostatnie trzy mecze pokazują, że tak! Jednak...
Napawające do optymizmu wyniki tylko rozbudziły nadzieję o jakiekolwiek szanse na Mistrzostwo Anglii. Piłkarze po znakomitych wyczynach zafundowali nam ostry zjazd w dół niczym na rollercoasterze. Trzy kolejne mecze trzy remisy. Ba! Nawet wynik taki sam! U siebie w Wigan, na wyjeździe z Tottenhamem i ponownie u siebie, tym razem w derbach Londynu z Fulham. Szanse na (jeśli można w PL nazwać tak jakikolwiek zespół) łatwe punkty (Wigan, Fulham) oraz odskoczenie od sąsiada z tabeli (Tottenham) poczynając jeden z ważniejszych kroków ku mistrzostwu odskoczyły bezpowrotnie. To, co wywalczyliśmy walką, ambicjami i determinacją w meczu z "Obywatelami", po prostu zmarnowaliśmy osiągając zaledwie trzy punkty z następnymi przeciwnikami.
O ostatnim meczu w tym roku aż ciężko jest mi pisać. Stamford Bridge stała się "przybytkiem łatwych punktów". Dostać trzy gole z co najwyżej przeciętną Aston Villą wręcz hańbi historię naszego obiektu. Czekam na poradnik pt. "Jak zamknąć rywala we własnym polu karnym i stracić przy tym dwie bramki" - bestseller gwarantowany. Martwię się tylko by Roman nam nie "eksplodował", bo co jak co, ale ja nadal wierzę Andre Villasowi-Boasowi. Ma czas, przechodzimy właśnie "sezon przejściowy", niech eksperymentuje. Ale tylko żeby te eksperymenty nie skończyły się wypadnięciem z "Top 4", bo wtedy na młodym Portugalczyku kibice, dziennikarze, a przede wszystkim Abramowicz nie wybaczą i nie zostawią suchej nitki.
Gdyby nie fenomenalna parada kapitana "The Blues", prawdopodobnie wrócilibyśmy z White Hart Lane bez punktów.
Równie nerwowy i niespokojny futbol prezentowaliśmy na arenie międzynarodowej podczas rozgrywek Ligi Mistrzów. Po dobrym starcie, w którym wygraliśmy pewnie u siebie z Bayerem 2:0, zremisowaliśmy z Valencią tracąc gola w ostatnich minutach oraz gromiąc, ponownie na Stamford Bridge, KRC Genk aż 5:0 po dwóch golach "El Nino" oczekiwaliśmy szybkiego i bezproblemowego awansu do dalszej fazy rozgrywek.
Ale "Wszystko co dobre szybko się kończy" - to znane polskie powiedzenie idealnie obrazuje to, co nastąpiło dalej. Fatalna gra na BayArena z "Aptekarzami" sprawiła, że przegraliśmy 1:2, a decydujący cios gospodarze przeprowadzili ponownie... w ostatnich minutach. Dokładając bezbramkowy remis z Genk na wyjeździe, piłkarze przyrządzili nie lada emocje w rewanżowym pojedynku z "Nietoperzami". A o tym jak się skończyło to spotkanie już napisałem we wcześniejszej części podsumowania.
Michael Ballack miał duży udział w wiktorii nad swoim byłym klubem
I tak, krok po kroku, meczyk po meczyku, minuta po minucie, doszliśmy do ostatniego już akapitu trzyczęściowego "Podsumowania półmetka sezonu". To co przeżyliśmy w rundzie jesiennej, a zwłaszcza w grudniu przyprawia o ból głowy. Można nawet rzec, że "Niebieskim" kibicują tylko... najwytrwalsi, przez co nie ma u nas "fanów" czekających jedynie na sukcesy, najlepiej na wszystkich możliwych frontach. A u was, drodzy użytkownicy chelsealive.pl, jak przebiegł ten okres jesienny? Ile razy wymówiliście najbardziej znane polskie słowo nie konsternacji, przy np. straconym golu w Valencii w 87 minucie, a ile razy (może nawet i to samo) w geście triumfu, zwycięstwa i dumie bycia "niebieskim kibicem"? Zapraszam do dyskusji, a dyskutować jest o czym, gdyż sezon 2011/12 obfituje w wiele niespodzianek, nieobliczalności oraz wielkimi emocjami!
Wszystkie 3 podsumowania są autorstwa Kacpra Mrowca.
Reklama:
Oceń tego newsa:
mateusz919213.01.2012 22:20
Piękne momenty
adamek2413.01.2012 14:54
Po prostu w tym sezonie powiedzmy sobie szczerze że nie mamy co liczyć na mistrzostwo Pl ponieważ mamy zbyt duze wachania formy i z takimi śmiesznymi klubikami jak wigan czy Aston Villa powinniśmy bez problemowo wygrać a jak się traci w tak głupi sposób to tak jest.Sezon raczej już stracony chyba że jakimś cudem Lm wygramy
Lipa12.01.2012 22:40
ja kur*wowałem do potęgi
ernestus1712.01.2012 21:31
Ten sezon nie jest aż taki tragiczny.Wierzę, że będziemy mieli fenomenalny finisz i będziemy mogli dobrze wspominać tegoroczne rozgrywki.
mori1012.01.2012 21:14
Mecz z Newcastle, to był dopiero mecz...
RoHunter12.01.2012 20:31
Głupie wpadki niweczą te pół roku :/.Mi najbardziej podobał się mecz z Manchesterem City wygrany 2:1
optimusC4412.01.2012 18:50
Gdybyśmy wygrali z Fulham, Wigan i Aston Villa to byśmy mieli o wiele ciekawszą sytuację, bo tylko 4 punkty straty, a tak to zrobiliśmy z siebie cioty. Szansę na Mistrzostwo mamy, ale potrzeba kilku transferów i porządnego kopa w dupę tym patałachom, bo co oni robią to woła o pomstę do nieba...Boas poprowadzi nas do triumfu, spokojnie, to jest wielki trener!
Thetank12.01.2012 18:44
Naprawde wszystkie prace trzeba pochwalić. Może ta druga...najmniej mi sie podobała, ale trzeba pogratulować za chęci oraz czas na te prace.
kupiec1812.01.2012 18:17
najfajniejsze w zimę było to jak mu i city odpadły
ripazha812.01.2012 18:08
Bardzo ładna i obszerna praca, miło się czyta.